Obowiązki
Kovu patrzył jak trojaczki zaczynają się oddalać od Lwiej Skały, a tuż obok nich szła reszta ich grupy. Dopóki nie zniknęli za wysoką trawą, wciąż miał ich na oku. Stał na czubku z widocznym zmęczeniem na twarzy. Nie pozwoli zobaczyć nikomu, jak to wszystko na niego wpływa, nieważne co się stanie nie może okazać żadnych swoich słabości. Nie może tego zrobić, przede wszystkim przed swoją rodziną. Musi być silny dla nich i dla całego stada. Westchnął ciężko spuszczając głowę. Nawet, jeśli musi trzymać swoje emocje i uczucia na wodzy. Nie czuje się za dobrze już od paru dni. Bardzo możliwe, że może być to z przemęczenia. Ostatniej nocy już nie przespał, Kiara jedynie namówiła go na godzinną drzemkę w chwili przerwy od patrolowania terenu. Od zdarzeń, które ostatnio dzieją się na Lwiej Ziemi, nie pozwala sobie na odpoczynek. Widzi, że stado nie jest bezpieczne. Dwie lwice pożegnały się już z życiem, podobnie jak jego młodziutka siostrzenica. Nie chce pozwolić na więcej tragedii, za razem nie chce martwić wszystkich dookoła. Nie pozwoli dowiedzieć się maluchom o niczym, wie jak może się to skończyć. Młodzi kochają wtykać nosa w sprawy dorosłych, a do tego powinni teraz cieszyć się dzieciństwem, a nie myśleć o takich niebezpiecznych sprawach, bądź żeby miały się bać o swoje życie. W swojej głowie utrzymuje usilnie obraz, gdzie jego już dorosłe dzieci żyją w czasach, podczas których nie ma żadnych konfliktów, wszyscy są szczęśliwi, mają swoje własne rodziny, którymi się opiekują. Wierzy, że dzięki tej wielkiej pracy, uda się wszystko rozwiązać i ta przyszłość stanie się realna. Pragnie takiej przyszłości dla swoich pociech, w końcu jaki rodzic nie chce właśnie tego? Mężczyzna wziął głęboki wdech w swoje płuca, wciąż nie podnosząc głowy. Zwrócił ją ku górze dopiero, gdy poczuł jak ktoś ociera się swoim bokiem o jego. Gdy popatrzył w tą stronę, koło niego stała jego ukochana. Uśmiechnął się w jej stronę delikatnie, nie pozwalając pokazać po sobie zmęczenia, jednak jego oczy zdradzały wszystko.
- Dobrze się czujesz skarbie? - spytała z troską w głosie Kiara.
- Tak, oczywiście - skinął głową, jednak lwicy to w ogóle nie przekonywało.
Jasna zmarszczyła brwi i okrążyła go, zmuszając za razem, aby cofnął się o parę kroków. Stanęła wtedy tuż przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. Nie jest też głupia i zauważa wiele rzeczy. A szczególnie, gdy z jej mężem jest coś nie tak. Ona sama się stresuje całą tą sytuacją, co dopiero musi myśleć Kovu, który chodzi na te wszystkie zwiady. Najgorsze chyba jest to, że do tego czasu nie znają sprawcy, bądź sprawców. Nie wiedzą czy jest w ogóle jakikolwiek sprawca.
- Kovu...- zmarszczyła nos.
- Naprawdę wszystko w porządku Kiaro - nie odpuszczał. Nie pozwoli po sobie pokazać niepokoju.
- Kochanie, naprawdę się martwię, nie tylko o stado, martwię się o ciebie - odpowiedziała, łagodząc spojrzenie. - Jestem tu dla ciebie, jeśli jest potrzebna pomo-
- Nic mi nie jest - odparł, nieco ostrzej niż zamierzał, jednak po chwili już milszym tonem dodał - Nie potrzebnie się martwisz kochanie. Ze wszystkim sobie radzę, Simba także pracuje nad wszystkim ze mną, nie jestem sam w tym, zaufaj mi..
- To nie jest kwestia zaufania. I ty bardzo dobrze o tym wiesz - przybliżyła się nieco do niego. - Tu chodzi o coś innego. Przecież widzę że coś cię trapi.
Kovu westchnął cicho do siebie. Wie, że żona nie odpuści. Ale lwica miała dużo racji, że coś jest nie tak w tym momencie. Brązowy wciąż wewnętrznie przeżywał kłótnie z synem, o której ta nie wiedziała. Za razem wie, że robi dobrze.
- Powiedziałem dzieciakom o decyzji co do opiekuna. - przytaknął głową.
- Zgaduję - mruknęła. - Nie spodobało im się to?
- Nawet bardzo - westchnął, po czym odchrząknął prostując się. - Poszli bez słowa z całą swoją paczką.
Spojrzał się w stronę, gdzie ostatni raz widział młodych i utkwił tam wzrok. Kiara zerknęła w tą samą stronę, po chwili jednak wróciła do ukochanego mówiąc:
- Muszą to przetrawić - powiedziała. - Wiesz jacy są młodzi...
- Nie wiem jak on przyjmie tą wiadomość...- pomyślał na głos lew, zmieniając za razem nieumyślnie temat.
W jednej chwili atmosfera stała się bardziej napięta. Lwica zmieniła swoje spojrzenie na poważne, co podkreślał w tej chwili także jej ton głosu:
- Nie przyjmie, gdyż niczego jeszcze nie potwierdziliśmy!
- Wszystko już ustalone, czekamy tylko już na potwierdzenie - Odparł nieco surowiej ciemny.
- Nie zgodziłam się na to Kovu - zmarszczyła nos, za razem mrużąc oczy. - I nie zgodzę!
- Nie mamy wyboru! - podniósł nieco głos na jasną, przez budzące się w nim emocje, jednak szybko odwrócił łeb w bok i podniósł się z ziemi, chcąc odejść, aby uniknąć niepotrzebnej kłótni.
- Jest inne wyjście, dużo innych dróg! - jasna nie pozwoliła mu jednak uniknąć rozmowy.
- Kiaro przestań - zacisnął oczy zatrzymując się. - Wiesz, że to jedyne wyjście! Do tego już wszystko jest prawie załatwione. Skończmy ten temat, zostało wszystko już uzgodnione.
Lew spuścił łeb, nie można było zobaczyć jego wyrazu twarzy, natomiast ton głosu nie wskazywał na żadną z możliwych emocji.
- Kovu nie odwracaj..- zaczęła lwica, robiąc już krok w jego stronę, gdy przerwał jej nagle głos jednej z lwic.
- Kovu - zaczęła, jednak widząc, że wchodzi w niezbyt odpowiednim momencie ściszyła głos i lekko się uniżyła. - Przepraszam za zakłócenie rozmowy... Nadworny opiekun właśnie przybył, Nhandra właśnie ją przyprowadza na Lwią Skałę.
Zielonooki podniósł głowę i spojrzał w oczy przybyłej. Odpowiedział jej, jak gdyby w ogóle nie był właśnie roztrzęsiony. Wyglądał w tym momencie dostojnie, a za razem przyjaźnie. Uśmiechał się, mimo, że jego oczy prosiły wręcz o wypoczynek. Kiara dobrze to widziała. Widziała, a jednak czuła się bezsilna. Patrzyła na niego, wiedząc, że nic do niego nie dociera, ani jej troski, ani jej upór, nic. Zrobi i tak, to co uważa, że musi zrobić. To co musi wykonać jako prawdziwy król. Bolało ją to. Nie jego słowa, nie jego zaprzeczenia, nie ukrywanie tego. Rozrywał ją sam widok. Zobaczyła, jak Kovu jeszcze odwrócił się do niej na moment. Zawiadomił ją, że nowa opiekunka właśnie przybyła, muszą ją powitać. Nie jest na niego zła. Jest po prostu przygnębiona. Wzięła głęboki wdech i ruszyła, mijając go, w tym momencie także nie pokazując żadnych emocji.
- Chciałam jeszcze powiedzieć, że tata nie wróci dzisiaj. Naibu przyleciał z wiadomością, że rozejrzy się przez noc wraz z Udo. -powiedziała jeszcze beznamiętnie, ruszając za lwicą.
Kovu poczuł jak przeszły po nim ciarki przez jej ton głosu. Z zewnątrz jednak nie pokazując wzruszenia, skinął głową i ruszył tuż po paru minutach za obiema kobietami.
Naibu jest zastępcą Zazu już od kilku dni, który aktualnie został wysłany na specjalną misję i nie jest w stanie spełniać swoich obowiązków na Lwiej Ziemi. Jest jeszcze młodym ptakiem, ale za to doświadczonym. Małomówny, ale słucha zawsze, można mu zaufać. Kovu zdążył przekonać się na jego lojalności na własnej skórze.
Nie potrwało to długo, kiedy para królewska spotkała się z nową opiekunką. Wybór był ciężki, nie można było temu zaprzeczyć. Przy wyborze najlepszego lwa do opieki nad gromadą - nie oszukujmy się - dzieci nie do poskromienia byli nie tylko Kiara i Kovu, ale także Simba, Nala, Vitani, a także jedna z mam młodych, miał zjawić się także Rocket, jednak ominął spotkanie z niewiadomych powodów. Nie mieli także pewności, co do odpowiedzi na ich propozycje. Każdy mógł odmówić, przy dzisiejszych sytuacjach nie jest bezpieczne opiekować się młodymi.Wybór padł na lwicę o imieniu Saeti.
-Królu, królowo... - ukłoniła się ciemniejsza lwica przed dwójką.
Silna, fizycznie, jak i psychicznie, nie dająca sobie wejść na głowę. Sprytna, a za razem zaufana. Nie jeden raz miała do czynienia z dziećmi.
-To dla mnie największy zaszczyt - z dołu spojrzała na parę.
Poznali ją jeszcze za nim Kiara zaszła w ciąże.
- Miło was widzieć - uniosła się, a na jej twarzy można było dostrzec uśmiech.
Za nim dwójka została koronowana.
- Dawno się nie widzieliśmy - podeszła bliżej w jednej chwili przytulając ich oboje.
- Jak się cieszę, że cię widzę Saeti! - odwzajemniła uśmiech i objęcie lwica.
- Ohoho już wieści się rozeszły? - zaśmiał się brązowy, skupiając się na zwrotach "król" oraz "królowa". W końcu nie widzieli się spory kawał czasu, a tam, gdzie ona mieszka raczej nie dotarłaby taka informacja.
Odsunęli się od siebie, szkarłatnooka zadziornie mruknęła:
- Myślałeś, że pozostawicie to w tajemnicy przede mną? - zasłoniła usta łapą.
Ciemna zwróciła się do lwicy, która doprowadziła ją tutaj, puściła jej oczko ze szczerym uśmiechem i powiedziała:
- Dziękuję kochana za towarzystwo - po tych słowach zwróciła się do dwójki. - Czas jednak na omówienie spraw zakładam.
- Tak, zapewne chcesz dowiedzieć się tego i owego co masz robić, - odparł Kovu.
- To mój drogi już dobrze wiem, mam opiekować się dziećmi. - szturchnęła go przyjacielsko. - Chciałabym bardziej poznać tych młodziaków. A także chcę znać zasady jakie mają je obowiązywać.
- Możemy to omówić w jaskini, wszystko ci opowiemy, a także porozmawiamy, do tego na pewno jesteś zmęczona - powiedziała miło Kiara. - W końcu tak dawno się nie widzieliśmy, dobrze nam zrobi pogawędka.
- Jak najbardziej - odpowiedziała na to Saeti.- W takim razie prowadźcie.
Lwica dała pozytywną odpowiedź po paru dniach od momentu dostania propozycji. Nie zniechęciły ją wieści o niebezpieczeństwie na Lwiej Ziemi. Stopień trudności zadania jedynie wręcz ją jeszcze bardziej zmotywował. Poczuła w sobie chęć przyjęcia tego wyzwania. Zapragnęła poznać te młode mordki, które potrafią - jak usłyszała przy odbiorze propozycji - sprawić tyle kłopotów. Nie pomyślała nawet chwili, że będzie to proste zadanie. I właśnie to ją skłoniło głównie do podjęcia decyzji o przyjęciu posady nadwornego opiekuna na Lwiej Ziemi. Także zna lwy z tej ziemi. Tym bardziej miło jej będzie im pomóc w potrzebie. Jak tylko dała swoją odpowiedź, ruszyła w drogę.
Trójka siedziała już w jaskini, i od dobrych parunastu minut odbywali luźną pogawędkę. Zdążyli wcześniej omówić już wszystko co do pracy lwicy, wyznaczyli wszystkie zadania oraz zakazy. A także objaśnili Saeti sytuację, jaka panuje w ich królestwie. Teraz zostało im tylko czekać na młodych, aby mogli zapoznać się ze swoją nową opiekunką. Oczywiście poruszyli temat "jacy są młodzi?".
- Słyszę, że może być ciekawie - zaśmiała się. - Nie jestem mile widziana przez nich...
Mruknęła, mimo, że nie jest to wcale pozytywna wiadomość, jej głos wydawał się jakże entuzjastyczny, a na twarzy jej widniał uśmiech.
- To będzie godne wyzwanie - dodała zadowolona. - Nie poddam się tak łatwo haha!
- Jak zwykle pewna swoich sił - zaśmiał się brązowy lew - Podoba mi się to! Jednak uwierz, że nie jest z nimi tak łatwo naprawdę...
- Są kochani, ale jednak potrafią bardzo spsocić, nie zawsze się też słuchają...- dodała Kiara.
- Na pewno nie zrezygnuję po pierwszym dniu, to wam gwarantuje - powiedziała pewnie po czym powoli się podniosła - Chyba czas zacząć moją służbę, już robi się późno i tak. Młodzi i tak teraz jestem pewna, że nie wrócą sami.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy ci się na nią spojrzeli.
- Sama jestem ciekawa jak mi pójdzie - powiedziała częściowo do siebie. - To...Kovu, mówiłeś, ze w którą stronę szli?
- Dobrze się czujesz skarbie? - spytała z troską w głosie Kiara.
- Tak, oczywiście - skinął głową, jednak lwicy to w ogóle nie przekonywało.
Jasna zmarszczyła brwi i okrążyła go, zmuszając za razem, aby cofnął się o parę kroków. Stanęła wtedy tuż przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. Nie jest też głupia i zauważa wiele rzeczy. A szczególnie, gdy z jej mężem jest coś nie tak. Ona sama się stresuje całą tą sytuacją, co dopiero musi myśleć Kovu, który chodzi na te wszystkie zwiady. Najgorsze chyba jest to, że do tego czasu nie znają sprawcy, bądź sprawców. Nie wiedzą czy jest w ogóle jakikolwiek sprawca.
- Kovu...- zmarszczyła nos.
- Naprawdę wszystko w porządku Kiaro - nie odpuszczał. Nie pozwoli po sobie pokazać niepokoju.
- Kochanie, naprawdę się martwię, nie tylko o stado, martwię się o ciebie - odpowiedziała, łagodząc spojrzenie. - Jestem tu dla ciebie, jeśli jest potrzebna pomo-
- Nic mi nie jest - odparł, nieco ostrzej niż zamierzał, jednak po chwili już milszym tonem dodał - Nie potrzebnie się martwisz kochanie. Ze wszystkim sobie radzę, Simba także pracuje nad wszystkim ze mną, nie jestem sam w tym, zaufaj mi..
- To nie jest kwestia zaufania. I ty bardzo dobrze o tym wiesz - przybliżyła się nieco do niego. - Tu chodzi o coś innego. Przecież widzę że coś cię trapi.
Kovu westchnął cicho do siebie. Wie, że żona nie odpuści. Ale lwica miała dużo racji, że coś jest nie tak w tym momencie. Brązowy wciąż wewnętrznie przeżywał kłótnie z synem, o której ta nie wiedziała. Za razem wie, że robi dobrze.
- Powiedziałem dzieciakom o decyzji co do opiekuna. - przytaknął głową.
- Zgaduję - mruknęła. - Nie spodobało im się to?
- Nawet bardzo - westchnął, po czym odchrząknął prostując się. - Poszli bez słowa z całą swoją paczką.
Spojrzał się w stronę, gdzie ostatni raz widział młodych i utkwił tam wzrok. Kiara zerknęła w tą samą stronę, po chwili jednak wróciła do ukochanego mówiąc:
- Muszą to przetrawić - powiedziała. - Wiesz jacy są młodzi...
- Nie wiem jak on przyjmie tą wiadomość...- pomyślał na głos lew, zmieniając za razem nieumyślnie temat.
W jednej chwili atmosfera stała się bardziej napięta. Lwica zmieniła swoje spojrzenie na poważne, co podkreślał w tej chwili także jej ton głosu:
- Nie przyjmie, gdyż niczego jeszcze nie potwierdziliśmy!
- Wszystko już ustalone, czekamy tylko już na potwierdzenie - Odparł nieco surowiej ciemny.
- Nie zgodziłam się na to Kovu - zmarszczyła nos, za razem mrużąc oczy. - I nie zgodzę!
- Nie mamy wyboru! - podniósł nieco głos na jasną, przez budzące się w nim emocje, jednak szybko odwrócił łeb w bok i podniósł się z ziemi, chcąc odejść, aby uniknąć niepotrzebnej kłótni.
- Jest inne wyjście, dużo innych dróg! - jasna nie pozwoliła mu jednak uniknąć rozmowy.
- Kiaro przestań - zacisnął oczy zatrzymując się. - Wiesz, że to jedyne wyjście! Do tego już wszystko jest prawie załatwione. Skończmy ten temat, zostało wszystko już uzgodnione.
Lew spuścił łeb, nie można było zobaczyć jego wyrazu twarzy, natomiast ton głosu nie wskazywał na żadną z możliwych emocji.
- Kovu nie odwracaj..- zaczęła lwica, robiąc już krok w jego stronę, gdy przerwał jej nagle głos jednej z lwic.
- Kovu - zaczęła, jednak widząc, że wchodzi w niezbyt odpowiednim momencie ściszyła głos i lekko się uniżyła. - Przepraszam za zakłócenie rozmowy... Nadworny opiekun właśnie przybył, Nhandra właśnie ją przyprowadza na Lwią Skałę.
Zielonooki podniósł głowę i spojrzał w oczy przybyłej. Odpowiedział jej, jak gdyby w ogóle nie był właśnie roztrzęsiony. Wyglądał w tym momencie dostojnie, a za razem przyjaźnie. Uśmiechał się, mimo, że jego oczy prosiły wręcz o wypoczynek. Kiara dobrze to widziała. Widziała, a jednak czuła się bezsilna. Patrzyła na niego, wiedząc, że nic do niego nie dociera, ani jej troski, ani jej upór, nic. Zrobi i tak, to co uważa, że musi zrobić. To co musi wykonać jako prawdziwy król. Bolało ją to. Nie jego słowa, nie jego zaprzeczenia, nie ukrywanie tego. Rozrywał ją sam widok. Zobaczyła, jak Kovu jeszcze odwrócił się do niej na moment. Zawiadomił ją, że nowa opiekunka właśnie przybyła, muszą ją powitać. Nie jest na niego zła. Jest po prostu przygnębiona. Wzięła głęboki wdech i ruszyła, mijając go, w tym momencie także nie pokazując żadnych emocji.
- Chciałam jeszcze powiedzieć, że tata nie wróci dzisiaj. Naibu przyleciał z wiadomością, że rozejrzy się przez noc wraz z Udo. -powiedziała jeszcze beznamiętnie, ruszając za lwicą.
Kovu poczuł jak przeszły po nim ciarki przez jej ton głosu. Z zewnątrz jednak nie pokazując wzruszenia, skinął głową i ruszył tuż po paru minutach za obiema kobietami.
Naibu jest zastępcą Zazu już od kilku dni, który aktualnie został wysłany na specjalną misję i nie jest w stanie spełniać swoich obowiązków na Lwiej Ziemi. Jest jeszcze młodym ptakiem, ale za to doświadczonym. Małomówny, ale słucha zawsze, można mu zaufać. Kovu zdążył przekonać się na jego lojalności na własnej skórze.
Nie potrwało to długo, kiedy para królewska spotkała się z nową opiekunką. Wybór był ciężki, nie można było temu zaprzeczyć. Przy wyborze najlepszego lwa do opieki nad gromadą - nie oszukujmy się - dzieci nie do poskromienia byli nie tylko Kiara i Kovu, ale także Simba, Nala, Vitani, a także jedna z mam młodych, miał zjawić się także Rocket, jednak ominął spotkanie z niewiadomych powodów. Nie mieli także pewności, co do odpowiedzi na ich propozycje. Każdy mógł odmówić, przy dzisiejszych sytuacjach nie jest bezpieczne opiekować się młodymi.Wybór padł na lwicę o imieniu Saeti.
-Królu, królowo... - ukłoniła się ciemniejsza lwica przed dwójką.
Silna, fizycznie, jak i psychicznie, nie dająca sobie wejść na głowę. Sprytna, a za razem zaufana. Nie jeden raz miała do czynienia z dziećmi.
-To dla mnie największy zaszczyt - z dołu spojrzała na parę.
Poznali ją jeszcze za nim Kiara zaszła w ciąże.
- Miło was widzieć - uniosła się, a na jej twarzy można było dostrzec uśmiech.
Za nim dwójka została koronowana.
- Dawno się nie widzieliśmy - podeszła bliżej w jednej chwili przytulając ich oboje.
- Jak się cieszę, że cię widzę Saeti! - odwzajemniła uśmiech i objęcie lwica.
- Ohoho już wieści się rozeszły? - zaśmiał się brązowy, skupiając się na zwrotach "król" oraz "królowa". W końcu nie widzieli się spory kawał czasu, a tam, gdzie ona mieszka raczej nie dotarłaby taka informacja.
Odsunęli się od siebie, szkarłatnooka zadziornie mruknęła:
- Myślałeś, że pozostawicie to w tajemnicy przede mną? - zasłoniła usta łapą.
Ciemna zwróciła się do lwicy, która doprowadziła ją tutaj, puściła jej oczko ze szczerym uśmiechem i powiedziała:
- Dziękuję kochana za towarzystwo - po tych słowach zwróciła się do dwójki. - Czas jednak na omówienie spraw zakładam.
- Tak, zapewne chcesz dowiedzieć się tego i owego co masz robić, - odparł Kovu.
- To mój drogi już dobrze wiem, mam opiekować się dziećmi. - szturchnęła go przyjacielsko. - Chciałabym bardziej poznać tych młodziaków. A także chcę znać zasady jakie mają je obowiązywać.
- Możemy to omówić w jaskini, wszystko ci opowiemy, a także porozmawiamy, do tego na pewno jesteś zmęczona - powiedziała miło Kiara. - W końcu tak dawno się nie widzieliśmy, dobrze nam zrobi pogawędka.
- Jak najbardziej - odpowiedziała na to Saeti.- W takim razie prowadźcie.
Lwica dała pozytywną odpowiedź po paru dniach od momentu dostania propozycji. Nie zniechęciły ją wieści o niebezpieczeństwie na Lwiej Ziemi. Stopień trudności zadania jedynie wręcz ją jeszcze bardziej zmotywował. Poczuła w sobie chęć przyjęcia tego wyzwania. Zapragnęła poznać te młode mordki, które potrafią - jak usłyszała przy odbiorze propozycji - sprawić tyle kłopotów. Nie pomyślała nawet chwili, że będzie to proste zadanie. I właśnie to ją skłoniło głównie do podjęcia decyzji o przyjęciu posady nadwornego opiekuna na Lwiej Ziemi. Także zna lwy z tej ziemi. Tym bardziej miło jej będzie im pomóc w potrzebie. Jak tylko dała swoją odpowiedź, ruszyła w drogę.
Trójka siedziała już w jaskini, i od dobrych parunastu minut odbywali luźną pogawędkę. Zdążyli wcześniej omówić już wszystko co do pracy lwicy, wyznaczyli wszystkie zadania oraz zakazy. A także objaśnili Saeti sytuację, jaka panuje w ich królestwie. Teraz zostało im tylko czekać na młodych, aby mogli zapoznać się ze swoją nową opiekunką. Oczywiście poruszyli temat "jacy są młodzi?".
- Słyszę, że może być ciekawie - zaśmiała się. - Nie jestem mile widziana przez nich...
Mruknęła, mimo, że nie jest to wcale pozytywna wiadomość, jej głos wydawał się jakże entuzjastyczny, a na twarzy jej widniał uśmiech.
- To będzie godne wyzwanie - dodała zadowolona. - Nie poddam się tak łatwo haha!
- Jak zwykle pewna swoich sił - zaśmiał się brązowy lew - Podoba mi się to! Jednak uwierz, że nie jest z nimi tak łatwo naprawdę...
- Są kochani, ale jednak potrafią bardzo spsocić, nie zawsze się też słuchają...- dodała Kiara.
- Na pewno nie zrezygnuję po pierwszym dniu, to wam gwarantuje - powiedziała pewnie po czym powoli się podniosła - Chyba czas zacząć moją służbę, już robi się późno i tak. Młodzi i tak teraz jestem pewna, że nie wrócą sami.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy ci się na nią spojrzeli.
- Sama jestem ciekawa jak mi pójdzie - powiedziała częściowo do siebie. - To...Kovu, mówiłeś, ze w którą stronę szli?
***
[Akcja jest ciągiem dalszym wydarzeń z ostatniego rozdziału]
- I jak Zazu? -spytał. - Jaka jest ich odpowiedź?
- Ich odpowiedź... - przerwał, aby zaczerpnąć powietrza
-Jest? - dopytał lew.
- Jest pozytywna - dokończył ptak.
Kovu słysząc to poczuł, jak spada mu wielki kamień z serca, który miał, odkąd tylko posłał Zazu z zaproszeniem. Przez czas oczekiwania stres przeszedł na inne sprawy, aż do momentu, kiedy nie zobaczył wracającego majordomusa, wtedy znowu zmartwienie się wznowiło. Całe szczęście wszystko idzie po myśli.
- N-naprawdę? - aż spytał, jakby nie dowierzając jeszcze usłyszanym słowom.
- Na pewno ci się nie przesłyszało - upewniła go lwica.
Zazu złapał jeszcze kilka większych wdechów, gdy w końcu wyrównał oddech zaczął:
- Mimo wielkich niebezpieczeństw, przez jakie przeszedłem, aby tam dotrzeć, udało mi się w końcu dolecieć tam z tą jakże ważną wiadomością. Udało mi się dojść do Króla stada, byli jakże gościnni, ich maniery były wyśmienite! Niektórzy mogliby się uczyć od nich z innych! Oczywiście nasze stado jest na wysokim poziomie, bardzo podobnie do nich. Ale przyjął mnie sam król i ugościł. Wysłuchał wszystkiego co miałem do powiedzenia. Pozytywnie rozpatrzył twoje zaproszenie! Ma zamiar przedyskutować z tobą jeszcze propozycję, jednak po jego minie wydaje mi się, że jak najbardziej może się udać. Jak wyleciałem, Reprezentacja wraz z rodziną królewską jak tylko wyleciałem, zaczęła się zbierać do podróży, powinni być w ciągu kilku d-
Kovu przewrócił nieco oczami na jego rozgadywanie się, nawet po połowie zdania przestał go słuchać i w końcu mu przerwał, będąc zbyt optymistyczny w tym momencie, pobiegł w stronę wodopoju, gdzie były Kiara, Nala oraz Vitani z jej małymi. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, co właśnie usłyszał. Pozostawił Zazu i Saeti samych. Dobrze, że znali, samo poznanie mają już z głowy. Ale niestety do swoich najulubieńszych osób nie należą. Dlatego może jednak lepiej by było, gdyby się jeszcze nie znali. Zielonooki biegł tak szybko, że po krótkiej chwili już był na miejscu. Kiedy panie go zobaczyły tak zdyszanego zaniepokoiły się - szczególnie Kiara. Za nim jednak zdążyły zapytać co się stało, o co chodzi, Kovu krzyknął z uśmiechem:
- Stado z Księżycowej Laguny jest już w drodze!
Twarz Kiary momentalnie zamarła...
- Za ile przybędą? - spytała nieco speszona, jednak z ostrym wzorkiem.
- Mogą przyjść już za parę dni - odpowiedział jej od razu.
W tym momencie w głowie Kiary rozpoczął się mętlik. Co jeśli król Księżycowej Laguny potwierdził nie tylko zaproszenie, ale także propozycję...Jak mu to przekaże, jeśli wszystko zostanie uzgodnione? Myślała, że będzie mieć jeszcze trochę czasu na przedyskutowanie tematu z Kovu, na wymyślenie czegoś, albo chociaż na jakieś wytłumaczenie. W tym momencie miała zupełną pustkę, a w środku czuła nie tylko stres, co strach i smutek.
***
26 rozdział jest zakończony!
Postanowiłam napisać ten rozdział trochę od innej strony, Tym razem jest on niecodziennie tylko i wyłącznie od strony dorosłych. Zero maluchów, tylko dorośli, a szczególnie Kovu i Kiara. Troszkę więcej o Saeti, jednak mogę powiedzieć na zachętę, że jeszcze możemy się o niej więcej dowiedzieć później ;) Co sądzicie o całej sytuacji na Lwiej Ziemi? I wybacz mi ty biedny Kovu za brak snuuuu, ale ktoś musi jednak nie spać, wypadło na ciebie~ I dlaczego Kiara ma takie odczucia co do propozycji...Właśnie propozycja.Czego ona może dotyczyć?...
Chciałam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze, jakie dostałam! Każdy z nich przeczytałam, i nie uważam żadnego za spam, a wręcz za wielkiego kopa, abym ruszyła w końcu swoje cztery litery do roboty! 💗
Także chciałam podziękować mojej drogiej przyjaciółce, która pilnowała mnie, abym przypadkiem nie usnęła, czy nie uciekła podczas pisania tego rozdziału! xD Zapraszam na jej wattpada jeżeli jesteście zainteresowani ^^
[Zostanę za to zabita, ale trudno xD]
Mam nadzieję, ze rozdział się Wam spodobał, może zaciekawił, a może zawiódł z powodu, że większa część dzieje się w czasie poprzednich wydarzeń.
Dziękuję Wam za wytrwałość w czekaniu na te kolejne rozdziały oraz za ciągłe czytanie historii!!
Pozdrawiam wszystkich!! ^^