niedziela, 7 września 2014

Na ratunek! - ucieczka cz.7

Lwiczka, gdy tylko rozpoznała krzyki swojego brata, pobiegła tak prędko,że się za nią kurzyło. Lewek nie wiedział dlaczego aż tak bardzo negatywnie zareagowała na krzyki jakiegoś lwa, ale pobiegł za nią, ponieważ przecież ten ktoś potrzebuje czym prędzej pomocy. Idia ze zmartwioną twarzą, cała zdyszana szukała Timona i Pumby. Tamu natomiast, poleciał zawiadomić swoich rodziców i innych.
- Timon! Pumba!- rozlegały się krzyki lwiczki- Pumba! Timon! Szybko!
- Co się dzieje? Pali się czy co?!- spytał się Timon, który właśnie wraz z Pumbą akurat szli na obiad
- No właśnie tak! Szybko!- Zawołała
- Że co?! Już pędzimy!- Krzyknął guziec
Dobiegli do klifu, gdzie wcześniej siedziała "zakochana para".
Słyszycie?! To Koda! On tam jest w tym ogniu!- mówiła zmartwiona
- Co on tam robi?! Mniejsza z tym, szybko na ratunek!- zawołał Timon
Pobiegli. Znajdowali się już na dole tuż przy ogniu. Całe stado, gdy przybyło za Tamu, próbowało jak tylko mogło ugasić pożar, łapiąc w pysk jak najwięcej wody i "wypluwając", oraz sypiąc piaskiem w stronę ognia. Lwiczka, Timon i Pumba szukali księcia.Natomiast Koda leżał w samym środku wielkiego pożaru. Młody lewek był przerażony. Palące się źdźbła kołysały się mu przed nosem. Płaczącym wzrokiem patrzył się na ogniste iskry.
 Czuł, że już nie ma dla niego ratunku. Wołał i krzyczał ile tylko mógł. Idia wrzeszczała, aż w końcu zaczęła kaszleć. Surykatka, Guziec i Ruda szukali go, ale na nic. Nagle Idia zauważyła swojego brata, leżącego na ziemi. Chciała krzyknąć, ale nie mogła.Tyle się już nakrzyczała, że jej głos odmówił. Akurat w tej chwili! Przyjaciele Rudej szukali z innej strony. Nie mogła przybiec do brata, ponieważ wokół niego paliło się tak, że nawet przeskoczyć by nie dała. Dorosły osobnik prędzej by przeskoczył, choć to też dla niego nie lada wyzwanie. Nie wiedziała co robić. Lwia Ziemia byłą dość daleko od miejsca pożaru, więc nikt stamtąd by tego nie zobaczył, chyba, że by był akurat na jakimś spacerze, choć to było mało możliwe. Nagle lwiczka zobaczyła jakiś cień. Podniosła swój łebek do góry i zobaczyła Zirę. Ona przeskoczyła nad płomieniami i szybko wzięła Kodę i kilkoma susami przeskoczyła na drugą stronę (bliżej Lwiej Ziemi) a potem wróciła po Idię, Timona i Pumbę i wróciła do stada, zaczynając pomagać gasić pożar. Brązowy patrzył się z podziwem, ale za razem z przerażeniem na wybawicielkę. Potem, dostrzegł kawałek rudego futerka, lecz po chwili zemdlał. Był bardzo długo w ogniu i nawdychał się sporo dymu. Po godzinie udało się ugasić pożar. Kody nigdzie nie było. Chyba ktoś go zabrał na Lwią Ziemię. Stado wróciło do "Raju".
- Zira! Dziękuje ci! Bardzo! Ocaliłaś Kodę!- skakała z radości księżniczka.
- No w końcu to mój wnuk.- odpowiedziała Zira - O a zapomniałam się zapytać! Co słychać u Vitani?
- Yymm... No dobrze... Miała dwójkę dzieci, ale Harry zmarł po narodzeniu... A Zari... Zmarła kilka dni temu.- Nagle posmutniała
Zira tylko wzdychnęła. Idia poszła na chwilę nad wodospad. Zatęskniła za rodziną.
-Ten pożar i Koda! - mówiła - chyba powinnam wrócić...
- Idia! Cześć! Wiesz... moi rodzice chcieli się z tobą spotkać - mówił z uśmiechem Tamu
- Ze mną? - spytała Ruda - No to idę.
Idia szła równym krokiem z Bursztynowookim.  Gdy doszli do władców Tamu zostawił Rudą samą z rodzicami.
- Czy chcieliście się ze mną widzieć? - spytała niepewnie
- Oczywiście- odpowiedział król
- Podobno chciałabyś wrócić do rodziny - mówiła Malkia
- Tak... Zaraz skąd o tym wiecie?
- My jako władcy wiemy wszystko, co się dzieje na naszej Ziemi- mówił Mtawala
- Pamiętaj, rodzina to wszystko. Ona jest najważniejsza. - powiedziała królowa
Po czym małżeństwo się przytuliło.
- Wróć do rodziny i bądź szczęśliwa z nią. Lecz pamiętaj, kiedy będziesz potrzebować pomocy wezwij nas rycząc charakterystycznie, o tak...- powiedziała Malkia po czym jej mąż ryknął - Oraz nie możesz nikomu powiedzieć o naszym stadzie.
- Oczywiście - powiedziała trochę zdziwiona Idia - Dziękuje za tę gościnę
Po tym odeszła. Timon i Pumba postanowili zostać tutaj, do puki rodzina surykatki nie wróci, natomiast lwiczka wróci następnego dnia rano. Idia pożegnała się ze wszystkimi, nawet z małymi lwiątkami. Chciała spędzić resztę dnia z jasnym lewkiem.Tamu i Idia świetnie się bawili. Nastał wieczór. Obydwoje usiedli przy klifie, ponieważ tam był najpiękniejszy widok. Tamu przełknął ślinę i zaczął mówić nieśmiało
- I... Idia
- Tak Tamu?
- Chciałem... chciałem się zapytać...
- O co? - spytała zdziwiona
- Czy  ch... chciałabyś być moją... dz..dziew..- w końcu zebrał się na odwagę - Czy chciałabyś być moją dziewczyną?
Lwiczkę zamurowało.
- Pewnie, że tak! - uśmiechnęła się, po czym skoczyła na niego.
Nastał ranek. Z żalem pożegnała się z ukochanym, ale nie na zawsze. Postanowili się jeszcze kiedyś spotkać i nie zapomnieć o sobie. Pożegnała się jeszcze z Zirą, Timonem i Pumbą. Poszła. Gdy przyszła na Lwią Ziemię, a trwało ta tak mniej więcej 2 godziny, Kiara, Kovu i inni byli uszczęśliwieni. Zaczęło się zadawanie pytań. A co do pożaru, oczywiście wiadomo, kogo podejrzewała...
________________________________________
 Napisałam rozdział ^^ To już ostatnia część Ucieczki. Przepraszam, że notka dopiero teraz, ale nie miałam weny ;-; Dzisiaj mi się tak objawiła xD Mam nadzieję, że się podoba.