poniedziałek, 18 sierpnia 2014
środa, 13 sierpnia 2014
Wyniki konkursu
Tak, zaraz ogłoszę wyniki konkursu. Wybór miejsc był bardzo prosty, ponieważ tylko jedna osoba wzięła udział... Bardzo przykro, ale może w następnym ktoś jeszcze weźmie udział. A więc 1 miejsce zdobywa ... Ines! Gratuluje ci bardzo ^^ Nagrody dostaniesz za kilka dni ^^ A będzie to:
Dyplom
Baner
Nagłówek
5 komentarzy na blogi
Kolaż z wybraną przez ciebie lwicą bądź lwem
I 1 przeróbka wybranego przez siebie zdjęcia
Jeszcze raz gratuluje ci Ines :)
Dyplom
Baner
Nagłówek
5 komentarzy na blogi
Kolaż z wybraną przez ciebie lwicą bądź lwem
I 1 przeróbka wybranego przez siebie zdjęcia
Jeszcze raz gratuluje ci Ines :)
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Lwica o czerwonych ślepiach - ucieczka cz.6
Lwica o czerwonych ślepiach - ucieczka cz.6
* Idia *
Szliśmy tak przez krótki czas. Przy najmniej tak mi się wydawało...Każda minuta z Tamu to najlepsza minuta na świecie! On jest taki słodki... Rozmawiałam z nim przez całą drogę. Powiedział dużo ciekawych rzeczy. Jego rodzice, to władcy tej połowy krainy. Następcą tronu jest jego starszy brat, Chivu. ahh(wzdycha)... Tamu ma takie piękne bursztynowe oczy... Ale wracając do spotkania, poznałam 5 innych lwic i lwa. Mama Tamu nazywała się Malkia, natomiast tata Mtawala. Reszta lwic to Shujaa, Mlezi, która jest w ciąży, Tai i Utamu. Lecz została jedna. Stała pod drzewem z opartą łapą na korze. Wydało mi się to dziwne. Podeszłam bliżej, żeby się przywitać. Ale gdy lwica się odwróciła, gwałtownie odskoczyłam w tył... Była ona bardzo podobna do opisu pewnej lwicy, kóra chciała zabić dziadka... To była... Zaraz.... tylko sobie przypomnę... A tak Zira! Wystraszyłam się. Z opowiadań dziadka, ona była złą lwicą. Ale co ona robiła w tym stadzie. Nie wiem. Ona popatrzyła się tylko na mnie jakimś czułym i miłym spojrzeniem. Tak sobie pomyślałam, czy to w ogóle ona? A lwica mi się tylko przyglądała... Nagle otworzył pysk i zaczęła mówić...
- Masz oczy mojego syna... Przyszywanego... Ale syna... Kovu...- powiedziała czule
- Kovu? To mój tata! - powiedziałam
- Czyli, ty jesteś moją... - zaczęła mówić
- WNUCZKĄ- powiedziałam razem z nią
- Ty pewnie jesteś Zira - pufnęłam
- Tak... Spodziewam się, że Simba albo Kovu opowiadał ci o mnie...- zawiadomiła
- Tak i nie powinnam nawet z tobą rozmawiać po tym co zrobiłaś...- znowu pufnęłam, z honorem oczywiście...
-Byłam wtedy taka głupia.. - mówiła przejęcie - gdybym mogła cofnąć czas...
- Ale nie możesz...- powiedziałam to złośliwe i nieczule. Nagle poleciała jej łezka z oka.
- Ty płaczesz?- spytałam
- A co mogę zrobić... - mówiła
- Spokojnie...- próbowałam ją pocieszyć. Nagle Zira, to znaczy babcia... Eee nie pasuje... Zira mnie przytuliła. To było dziwne, a zarazem nawet miłe uczucie. Odkąd uciekłam nie zaznałam takiego uczucia. Niestety, Timon przerwał tę chwilę.
- Zira?! Przecież ty utonęłaś! Zostaw ją! Natychmiast!- Nie no Timon się popisał...
- Timon! Spoko, Zira się zmieniła! - próbowałam go uspokoić
- Ale... - nie skończył. Przybiegł Pumba, nic nie mówił tylko otworzył swój pysk tak szeroko, że hipopotam by się w nim zmieścił.
- Timon... Ja na prawdę się zmieniłam- mówiła lwica
Udowodnij!- zawołał
- Mogę opowiedzieć wam, moją historię, po tym jak wydostałam się z tej rzeki...- zaproponowała Zira
- No to dawaj- odpowiedział
- A więc po tym wszystkim, jak wydostałam się z rzeki, musiałam sobie wszystko przemyśleć...
Byłam cała w ranach. "I po co mi to wszystko było" myślałam. Mogłabym żyć razem z innymi na Lwiej Ziemi, a wybrałam życie na drodze zła. Żałowałam wszystkiego, ale wiedziałam, że Simba mi tego na pewno nie wybaczy. Więc postanowiłam pójść tam, gdzie mnie łapy poniosą. Szłam przez pustynie, dżungle i inne krainy. Byłam wykończona. Pewnego dnia zmęczonym krokiem ruszałam w kierunku północnym. Nagle usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Zaczęłam uciekać. Po chwili poczułam, że nie mam gruntu pod łapami. Szybko złapałam się skały. Wisiałam tak przerażona. Co chwila spoglądając na dół klifu, gdzie widziałam jakieś pomarańczowe ślepia patrzące się na mnie. Powoli zsuwałam się, myślałam, że to koniec...
Ale uratowała mnie pewna lwica. Była to Shujaa. Zaprowadziła mnie do tego miejsca. Wszyscy mnie miło przywitali. Władcy stada, czyli Malkia i Mtawala byli bardzo gościnni. Zaproponowali mi przyłączenie do stada. Zgodziłam się oczywiście. Król i królowa mieli synka o imieniu Chivu. Był on bardzo radosny. 3 miesiące później, Malkia urodziła kolejnego malucha. Malca nazwali Tamu. Ale królowa, podczas swojej wędrówki znalazła brązowe lwiątko o niebieskich oczach. Postanowiła je zaadoptować. Malca nazwała Sofu. Tai również urodziła, 2 dni później dwie lwiczki, Lee i Enę. Pomagałam się opiekować lwiątkami. I tak żyję przez te lata.- Zira zakończyła. Była to piękna historia. Nawet Timon się wzruszył. Ale ciekawiło mnie, dlaczego nikt mi nie powiedział, że Tamu ma adoptowanego brata, i to jest Sofu.
- Ależ to była historia- mówił Timon- Dobra, dobra bo się rozkleję... Wierzę ci
- Ja też- powiedział Pumba
- Dziękuje- powiedziała lwica. Nagle wszyscy usłyszeliśmy jakieś krzyki. To była Mlezi. Chyba właśnie... rodziła. Gdy przybiegliśmy w jej łapach leżało aż sześć lwiątek. Były one takie słodkie.. A w tym tylko jeden samiec. Mlezi poprosiła mnie, Tamu, Sofu, Enę i Lee abyśmy pomogły wybrać imiona dla maluchów. Była to oczywiście dla nas wielka przyjemność. Po wielu naradach uznaliśmy, że dla lwiątka najlepsze imię to Wazi. Dla najjaśniejszej Meg, dla ciągle śpiącej lwiczki Wakati, dla dziewczynki o średniej maści futerka Shari, natomiast dla ciemnej z ciemnym noskiem Giza, a dla ostatniej Lisa. Lwiątka były przesłodkie. Zira, zapytała się mnie co słychać u mojego taty, u mamy i u innych. Pytała się czy jestem jedynaczką, czy mam rodzeństwo. Powiedziałam jej wszystko o rodzeństwie, co tam u rodziców i dziadków. Potem poszłam do Tamu, a rozmowa sama się potoczyła.
- Cześć Idia!
- Cześć- odpowiedziałam - Tamu, mam pytanko
- Tak?- zapytał
- Czy nie przeszkadza ci to, że Sofu jest traktowany tak dobrze przez twoich rodziców, choć nie jest ich prawdziwym synem?- spytałam
- Pewnie, że nie! W końcu przecież wiem, że rodzice mnie i tak kochają. A Sofu, przecież nie miał nigdy rodziców, chcę, aby czuł się jak najlepiej.- odpowiedział Tamu. Z chwilą zrobiłam się smutna...
- Co się stało?
- No bo ja uciekłam od rodziny...- zaczęłam płakać- Bo oni zajmowali się tylko lwicą, która nawet nie jest z naszego stada... I jeszcze usłyszałam od pewnych lwic, że ona bardziej pasuje do rodziny królewskiej niż ja, i, że rodzice powinni ją zaadoptować...
Płakałam.... Nagle poczułam łapę na ramieniu. To Tamu mnie przytulił. To było jeszcze milsze uczucie, niż wtedy, gdy Zira mnie przytuliła... Nagle z oddali zobaczyłam pożar...I usłyszałam krzyki... Kody.
- Timon... Ja na prawdę się zmieniłam- mówiła lwica
Udowodnij!- zawołał
- Mogę opowiedzieć wam, moją historię, po tym jak wydostałam się z tej rzeki...- zaproponowała Zira
- No to dawaj- odpowiedział
- A więc po tym wszystkim, jak wydostałam się z rzeki, musiałam sobie wszystko przemyśleć...
Byłam cała w ranach. "I po co mi to wszystko było" myślałam. Mogłabym żyć razem z innymi na Lwiej Ziemi, a wybrałam życie na drodze zła. Żałowałam wszystkiego, ale wiedziałam, że Simba mi tego na pewno nie wybaczy. Więc postanowiłam pójść tam, gdzie mnie łapy poniosą. Szłam przez pustynie, dżungle i inne krainy. Byłam wykończona. Pewnego dnia zmęczonym krokiem ruszałam w kierunku północnym. Nagle usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Zaczęłam uciekać. Po chwili poczułam, że nie mam gruntu pod łapami. Szybko złapałam się skały. Wisiałam tak przerażona. Co chwila spoglądając na dół klifu, gdzie widziałam jakieś pomarańczowe ślepia patrzące się na mnie. Powoli zsuwałam się, myślałam, że to koniec...
Ale uratowała mnie pewna lwica. Była to Shujaa. Zaprowadziła mnie do tego miejsca. Wszyscy mnie miło przywitali. Władcy stada, czyli Malkia i Mtawala byli bardzo gościnni. Zaproponowali mi przyłączenie do stada. Zgodziłam się oczywiście. Król i królowa mieli synka o imieniu Chivu. Był on bardzo radosny. 3 miesiące później, Malkia urodziła kolejnego malucha. Malca nazwali Tamu. Ale królowa, podczas swojej wędrówki znalazła brązowe lwiątko o niebieskich oczach. Postanowiła je zaadoptować. Malca nazwała Sofu. Tai również urodziła, 2 dni później dwie lwiczki, Lee i Enę. Pomagałam się opiekować lwiątkami. I tak żyję przez te lata.- Zira zakończyła. Była to piękna historia. Nawet Timon się wzruszył. Ale ciekawiło mnie, dlaczego nikt mi nie powiedział, że Tamu ma adoptowanego brata, i to jest Sofu.
- Ależ to była historia- mówił Timon- Dobra, dobra bo się rozkleję... Wierzę ci
- Ja też- powiedział Pumba
- Dziękuje- powiedziała lwica. Nagle wszyscy usłyszeliśmy jakieś krzyki. To była Mlezi. Chyba właśnie... rodziła. Gdy przybiegliśmy w jej łapach leżało aż sześć lwiątek. Były one takie słodkie.. A w tym tylko jeden samiec. Mlezi poprosiła mnie, Tamu, Sofu, Enę i Lee abyśmy pomogły wybrać imiona dla maluchów. Była to oczywiście dla nas wielka przyjemność. Po wielu naradach uznaliśmy, że dla lwiątka najlepsze imię to Wazi. Dla najjaśniejszej Meg, dla ciągle śpiącej lwiczki Wakati, dla dziewczynki o średniej maści futerka Shari, natomiast dla ciemnej z ciemnym noskiem Giza, a dla ostatniej Lisa. Lwiątka były przesłodkie. Zira, zapytała się mnie co słychać u mojego taty, u mamy i u innych. Pytała się czy jestem jedynaczką, czy mam rodzeństwo. Powiedziałam jej wszystko o rodzeństwie, co tam u rodziców i dziadków. Potem poszłam do Tamu, a rozmowa sama się potoczyła.
- Cześć Idia!
- Cześć- odpowiedziałam - Tamu, mam pytanko
- Tak?- zapytał
- Czy nie przeszkadza ci to, że Sofu jest traktowany tak dobrze przez twoich rodziców, choć nie jest ich prawdziwym synem?- spytałam
- Pewnie, że nie! W końcu przecież wiem, że rodzice mnie i tak kochają. A Sofu, przecież nie miał nigdy rodziców, chcę, aby czuł się jak najlepiej.- odpowiedział Tamu. Z chwilą zrobiłam się smutna...
- Co się stało?
- No bo ja uciekłam od rodziny...- zaczęłam płakać- Bo oni zajmowali się tylko lwicą, która nawet nie jest z naszego stada... I jeszcze usłyszałam od pewnych lwic, że ona bardziej pasuje do rodziny królewskiej niż ja, i, że rodzice powinni ją zaadoptować...
Płakałam.... Nagle poczułam łapę na ramieniu. To Tamu mnie przytulił. To było jeszcze milsze uczucie, niż wtedy, gdy Zira mnie przytuliła... Nagle z oddali zobaczyłam pożar...I usłyszałam krzyki... Kody.
_______________________________________
No napisałam notkę ^^ Przepraszam za brak informacji ale byłam w Holandii na 10 dni i nie miałam neta :/ Następna notka nie długo :) Zrobiłam notkę w wersji opowiadania Idii, nie wiem czemu ale następna będzie już normalna :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)