piątek, 25 października 2019

[brak pomysłu na tytuł tego więc...].

Witajcie!
Niestety to nie nowy rozdział, jak można zobaczyć. Przepraszam za zawód, ale niestety nie dam rady wyrobić się i na ten miesiąc, mam bardzo dużo pracy w szkole, co wiąże się z przeglądem (w skrócie mogę wyjaśnić - malowanie, rysowanie, rzeźbienie i do komisji ogólnopolskiej dla szkół plastycznych, czyli inaczej mówiąc, stres i ćwiczenie przed ;') ), a także konkurs na który tworzę animację i który muszę zrobić do początku listopada, a przyznam, że zabiera to duuużo czasu ;')
Chciałam Was o tym poinformować teraz, kiedy na 100% jestem już pewna, że przynajmniej do połowy listopada nie będzie nowego rozdziału.
 Przepraszam za przymus czekania wciąż na kolejne rozdziały i dziękuję za ciągłe zaglądanie tutaj! <3

Znalezione obrazy dla zapytania lion king art
 Art by Jerry LoFaro

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Rozdział 26

Obowiązki

[Akcja dzieje się w trakcie wydarzeń z rozdziału 24 po kłótni Kody i Kovu]

Kovu patrzył jak trojaczki zaczynają się oddalać od Lwiej Skały, a tuż obok nich szła reszta ich grupy. Dopóki nie zniknęli za wysoką trawą, wciąż miał ich na oku. Stał na czubku z widocznym zmęczeniem na twarzy. Nie pozwoli zobaczyć nikomu, jak to wszystko na niego wpływa, nieważne co się stanie nie może okazać żadnych swoich słabości. Nie może tego zrobić, przede wszystkim przed swoją rodziną. Musi być silny dla nich i dla całego stada. Westchnął ciężko spuszczając głowę. Nawet, jeśli musi trzymać swoje emocje i uczucia na wodzy. Nie czuje się za dobrze już od paru dni. Bardzo możliwe, że może być to z przemęczenia. Ostatniej nocy już nie przespał, Kiara jedynie namówiła go na godzinną drzemkę w chwili przerwy od patrolowania terenu. Od zdarzeń, które ostatnio dzieją się na Lwiej Ziemi, nie pozwala sobie na odpoczynek. Widzi, że stado nie jest bezpieczne. Dwie lwice pożegnały się już z życiem, podobnie jak jego młodziutka siostrzenica. Nie chce pozwolić na więcej tragedii, za razem nie chce martwić wszystkich dookoła. Nie pozwoli dowiedzieć się maluchom o niczym, wie jak może się to skończyć. Młodzi kochają wtykać nosa w sprawy dorosłych, a do tego powinni teraz cieszyć się dzieciństwem, a nie myśleć o takich niebezpiecznych sprawach, bądź żeby miały się bać o swoje życie. W swojej głowie utrzymuje usilnie obraz, gdzie jego już dorosłe dzieci żyją w czasach, podczas których nie ma żadnych konfliktów, wszyscy są szczęśliwi, mają swoje własne rodziny, którymi się opiekują. Wierzy, że dzięki tej wielkiej pracy, uda się wszystko rozwiązać i ta przyszłość stanie się realna. Pragnie takiej przyszłości dla swoich pociech, w końcu jaki rodzic nie chce właśnie tego? Mężczyzna wziął głęboki wdech w swoje płuca, wciąż nie podnosząc głowy. Zwrócił ją ku górze dopiero, gdy poczuł jak ktoś ociera się swoim bokiem o jego. Gdy popatrzył w tą stronę, koło niego stała jego ukochana. Uśmiechnął się w jej stronę delikatnie, nie pozwalając pokazać po sobie zmęczenia, jednak jego oczy zdradzały wszystko.
- Dobrze się czujesz skarbie? - spytała z troską w głosie Kiara.
- Tak, oczywiście - skinął głową, jednak lwicy to w ogóle nie przekonywało.
Jasna zmarszczyła brwi i okrążyła go, zmuszając za razem, aby cofnął się o parę kroków. Stanęła wtedy tuż przed nim i spojrzała mu prosto w oczy. Nie jest też głupia i zauważa wiele rzeczy. A szczególnie, gdy z jej mężem jest coś nie tak. Ona sama się stresuje całą tą sytuacją, co dopiero musi myśleć Kovu, który chodzi na te wszystkie zwiady. Najgorsze chyba jest to, że do tego czasu nie znają sprawcy, bądź sprawców. Nie wiedzą czy jest w ogóle jakikolwiek sprawca.
- Kovu...- zmarszczyła nos.
- Naprawdę wszystko w porządku Kiaro - nie odpuszczał. Nie pozwoli po sobie pokazać niepokoju.
- Kochanie, naprawdę się martwię, nie tylko o stado, martwię się o ciebie - odpowiedziała, łagodząc spojrzenie. - Jestem tu dla ciebie, jeśli jest potrzebna pomo-
- Nic mi nie jest - odparł, nieco ostrzej niż zamierzał, jednak po chwili już milszym tonem dodał - Nie potrzebnie się martwisz kochanie. Ze wszystkim sobie radzę, Simba także pracuje nad wszystkim ze mną, nie jestem sam w tym, zaufaj mi..
- To nie jest kwestia zaufania. I ty bardzo dobrze o tym wiesz - przybliżyła się nieco do niego. - Tu chodzi o coś innego. Przecież widzę że coś cię trapi.
Kovu westchnął cicho do siebie. Wie, że żona nie odpuści. Ale lwica miała dużo racji, że coś jest nie tak w tym momencie. Brązowy wciąż wewnętrznie przeżywał kłótnie z synem, o której ta nie wiedziała. Za razem wie, że robi dobrze.
- Powiedziałem dzieciakom o decyzji co do opiekuna. - przytaknął głową.
- Zgaduję - mruknęła. - Nie spodobało im się to?
- Nawet bardzo - westchnął, po czym odchrząknął prostując się. -  Poszli bez słowa z całą swoją paczką.
Spojrzał się w stronę, gdzie ostatni raz widział młodych i utkwił tam wzrok. Kiara zerknęła w tą samą stronę, po chwili jednak wróciła do ukochanego mówiąc:
- Muszą to przetrawić - powiedziała. - Wiesz jacy są młodzi...
- Nie wiem jak on przyjmie tą wiadomość...- pomyślał na głos lew, zmieniając za razem nieumyślnie temat.
W jednej chwili atmosfera stała się bardziej napięta. Lwica zmieniła swoje spojrzenie na poważne, co podkreślał w tej chwili także jej ton głosu:
- Nie przyjmie, gdyż niczego jeszcze nie potwierdziliśmy!
- Wszystko już ustalone, czekamy tylko już na potwierdzenie - Odparł nieco surowiej ciemny.
- Nie zgodziłam się na to Kovu - zmarszczyła nos, za razem mrużąc oczy. - I nie zgodzę!
- Nie mamy wyboru! - podniósł nieco głos na jasną, przez budzące się w nim emocje, jednak szybko odwrócił łeb w bok i podniósł się z ziemi, chcąc odejść, aby uniknąć niepotrzebnej kłótni.
- Jest inne wyjście, dużo innych dróg! - jasna nie pozwoliła mu jednak uniknąć rozmowy.
- Kiaro przestań - zacisnął oczy zatrzymując się. - Wiesz, że to jedyne wyjście! Do tego już wszystko jest prawie załatwione. Skończmy ten temat, zostało wszystko już uzgodnione.
Lew spuścił łeb, nie można było zobaczyć jego wyrazu twarzy, natomiast ton głosu nie wskazywał na żadną z możliwych emocji.
- Kovu nie odwracaj..- zaczęła lwica, robiąc już krok w jego stronę, gdy przerwał jej nagle głos jednej z lwic.
- Kovu - zaczęła, jednak widząc, że wchodzi w niezbyt odpowiednim momencie ściszyła głos i lekko się uniżyła. - Przepraszam za zakłócenie rozmowy... Nadworny opiekun właśnie przybył, Nhandra właśnie ją przyprowadza na Lwią Skałę.
Zielonooki podniósł głowę i spojrzał w oczy przybyłej. Odpowiedział jej, jak gdyby w ogóle nie był właśnie roztrzęsiony. Wyglądał w tym momencie dostojnie, a za razem przyjaźnie. Uśmiechał się, mimo, że jego oczy prosiły wręcz o wypoczynek. Kiara dobrze to widziała. Widziała, a jednak czuła się bezsilna. Patrzyła na niego, wiedząc, że nic do niego nie dociera, ani jej troski, ani jej upór, nic. Zrobi i tak, to co uważa, że musi zrobić. To co musi wykonać jako prawdziwy król. Bolało ją to. Nie jego słowa, nie jego zaprzeczenia, nie ukrywanie tego. Rozrywał ją sam widok. Zobaczyła, jak Kovu jeszcze odwrócił się do niej na moment. Zawiadomił ją, że nowa opiekunka właśnie przybyła, muszą ją powitać. Nie jest na niego zła. Jest po prostu przygnębiona. Wzięła głęboki wdech i ruszyła, mijając go, w tym momencie także nie pokazując żadnych emocji.
- Chciałam jeszcze powiedzieć, że tata nie wróci dzisiaj. Naibu przyleciał z wiadomością, że rozejrzy się przez noc wraz z Udo. -powiedziała jeszcze beznamiętnie, ruszając za lwicą.
Kovu poczuł jak przeszły po nim ciarki przez jej ton głosu. Z zewnątrz jednak nie pokazując wzruszenia, skinął głową i ruszył tuż po paru minutach za obiema kobietami.
Naibu jest zastępcą Zazu już od kilku dni, który aktualnie został wysłany na specjalną misję i nie jest w stanie spełniać swoich obowiązków na Lwiej Ziemi. Jest jeszcze młodym ptakiem, ale za to doświadczonym. Małomówny, ale słucha zawsze, można mu zaufać. Kovu zdążył przekonać się na jego lojalności na własnej skórze.
Nie potrwało to długo, kiedy para królewska spotkała się z nową opiekunką. Wybór był ciężki, nie można było temu zaprzeczyć. Przy wyborze najlepszego lwa do opieki nad gromadą - nie oszukujmy się - dzieci nie do poskromienia byli nie tylko Kiara i Kovu, ale także Simba, Nala, Vitani, a także jedna z mam młodych, miał zjawić się także Rocket, jednak ominął spotkanie z niewiadomych powodów. Nie mieli także pewności, co do odpowiedzi na ich propozycje. Każdy mógł odmówić, przy dzisiejszych sytuacjach nie jest bezpieczne opiekować się młodymi.Wybór padł na lwicę o imieniu Saeti.
-Królu, królowo... - ukłoniła się ciemniejsza lwica przed dwójką.
Silna, fizycznie, jak i psychicznie, nie dająca sobie wejść na głowę. Sprytna, a za razem zaufana. Nie jeden raz miała do czynienia z dziećmi.
-To dla mnie największy zaszczyt - z dołu spojrzała na parę.
Poznali ją jeszcze za nim Kiara zaszła w ciąże.
- Miło was widzieć - uniosła się, a na jej twarzy można było dostrzec uśmiech.
Za nim dwójka została koronowana.
- Dawno się nie widzieliśmy - podeszła bliżej w jednej chwili przytulając ich oboje.
- Jak się cieszę, że cię widzę Saeti! - odwzajemniła uśmiech i objęcie lwica.
- Ohoho już wieści się rozeszły? - zaśmiał się brązowy, skupiając się na zwrotach "król" oraz "królowa". W końcu nie widzieli się spory kawał czasu, a tam, gdzie ona mieszka raczej nie dotarłaby taka informacja.
Odsunęli się od siebie, szkarłatnooka zadziornie mruknęła:
- Myślałeś, że pozostawicie to w tajemnicy przede mną? - zasłoniła usta łapą.
Ciemna zwróciła się do lwicy, która doprowadziła ją tutaj, puściła jej oczko ze szczerym uśmiechem i powiedziała:
- Dziękuję kochana za towarzystwo  - po tych słowach zwróciła się do dwójki. - Czas jednak na omówienie spraw zakładam.
- Tak, zapewne chcesz dowiedzieć się tego i owego co masz robić,  - odparł Kovu.
- To mój drogi już dobrze wiem, mam opiekować się dziećmi. - szturchnęła go przyjacielsko. - Chciałabym bardziej poznać tych młodziaków. A także chcę znać zasady jakie mają je obowiązywać.
- Możemy to omówić w jaskini, wszystko ci opowiemy, a także porozmawiamy, do tego na pewno jesteś zmęczona - powiedziała miło Kiara. - W końcu tak dawno się nie widzieliśmy, dobrze nam zrobi pogawędka.
- Jak najbardziej - odpowiedziała na to Saeti.- W takim razie prowadźcie.
Lwica dała pozytywną odpowiedź po paru dniach od momentu dostania propozycji. Nie zniechęciły ją wieści o niebezpieczeństwie na Lwiej Ziemi. Stopień trudności zadania jedynie wręcz ją jeszcze bardziej zmotywował. Poczuła w sobie chęć przyjęcia tego wyzwania. Zapragnęła poznać te młode mordki, które potrafią - jak usłyszała przy odbiorze propozycji - sprawić tyle kłopotów.  Nie pomyślała nawet chwili, że będzie to proste zadanie. I właśnie to ją skłoniło głównie do podjęcia decyzji o przyjęciu posady nadwornego opiekuna na Lwiej Ziemi. Także zna lwy z tej ziemi. Tym bardziej miło jej będzie im pomóc w potrzebie. Jak tylko dała swoją odpowiedź, ruszyła w drogę.
Trójka siedziała już w jaskini, i od dobrych parunastu minut odbywali luźną pogawędkę. Zdążyli wcześniej omówić już wszystko co do pracy lwicy, wyznaczyli wszystkie zadania oraz zakazy. A także objaśnili Saeti sytuację, jaka panuje w ich królestwie. Teraz zostało im tylko czekać na młodych, aby mogli zapoznać się ze swoją nową opiekunką. Oczywiście poruszyli temat "jacy są młodzi?".
- Słyszę, że może być ciekawie - zaśmiała się. - Nie jestem mile widziana przez nich...
Mruknęła, mimo, że nie jest to wcale pozytywna wiadomość, jej głos wydawał się jakże entuzjastyczny, a na twarzy jej widniał uśmiech.
- To będzie godne wyzwanie - dodała zadowolona. - Nie poddam się tak łatwo haha!
- Jak zwykle pewna swoich sił - zaśmiał się brązowy lew - Podoba mi się to! Jednak uwierz, że nie jest z nimi tak łatwo naprawdę...
- Są kochani, ale jednak potrafią bardzo spsocić, nie zawsze się też słuchają...- dodała Kiara.
- Na pewno nie zrezygnuję po pierwszym dniu, to wam gwarantuje - powiedziała pewnie po czym powoli się podniosła - Chyba czas zacząć moją służbę, już robi się późno i tak. Młodzi i tak teraz jestem pewna, że nie wrócą sami.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy ci się na nią spojrzeli.
- Sama jestem ciekawa jak mi pójdzie - powiedziała częściowo do siebie. - To...Kovu, mówiłeś, ze w którą stronę szli?

***

[Akcja jest ciągiem dalszym wydarzeń z ostatniego rozdziału]

- I jak Zazu? -spytał. - Jaka jest ich odpowiedź?
- Ich odpowiedź... - przerwał, aby zaczerpnąć powietrza
-Jest? - dopytał lew.
- Jest pozytywna - dokończył ptak.
Kovu słysząc to poczuł, jak spada mu wielki kamień z serca, który miał, odkąd tylko posłał Zazu z zaproszeniem. Przez czas oczekiwania stres przeszedł na inne sprawy, aż do momentu, kiedy nie zobaczył wracającego majordomusa, wtedy znowu zmartwienie się wznowiło. Całe szczęście wszystko idzie po myśli.
- N-naprawdę? - aż spytał, jakby nie dowierzając jeszcze usłyszanym słowom.
- Na pewno ci się nie przesłyszało - upewniła go lwica.
Zazu złapał jeszcze kilka większych wdechów, gdy w końcu wyrównał oddech zaczął:
- Mimo wielkich niebezpieczeństw, przez jakie przeszedłem, aby tam dotrzeć, udało mi się w końcu dolecieć tam z tą jakże ważną wiadomością. Udało mi się dojść do Króla stada, byli jakże gościnni, ich maniery były wyśmienite! Niektórzy mogliby się uczyć od nich z innych! Oczywiście nasze stado jest na wysokim poziomie, bardzo podobnie do nich. Ale przyjął mnie sam król i ugościł. Wysłuchał wszystkiego co miałem do powiedzenia. Pozytywnie rozpatrzył twoje zaproszenie! Ma zamiar przedyskutować z tobą jeszcze propozycję, jednak po jego minie wydaje mi się, że jak najbardziej może się udać. Jak wyleciałem, Reprezentacja wraz z rodziną królewską jak tylko wyleciałem, zaczęła się zbierać do podróży, powinni być w ciągu kilku d-
Kovu przewrócił nieco oczami na jego rozgadywanie się, nawet po połowie zdania przestał go słuchać i w końcu mu przerwał, będąc zbyt optymistyczny w tym momencie, pobiegł w stronę wodopoju, gdzie były Kiara, Nala oraz Vitani z jej małymi. Chyba dopiero teraz dotarło do niego, co właśnie usłyszał. Pozostawił Zazu i Saeti samych. Dobrze, że znali, samo poznanie mają już z głowy. Ale niestety do swoich najulubieńszych osób nie należą. Dlatego może jednak lepiej by było, gdyby się jeszcze nie znali. Zielonooki biegł tak szybko, że po krótkiej chwili już był na miejscu. Kiedy panie go zobaczyły tak zdyszanego zaniepokoiły się - szczególnie Kiara. Za nim jednak zdążyły zapytać co się stało, o co chodzi, Kovu krzyknął z uśmiechem:
- Stado z Księżycowej Laguny jest już w drodze! 
Twarz Kiary momentalnie zamarła... 
- Za ile przybędą? - spytała nieco speszona, jednak z ostrym wzorkiem.
- Mogą przyjść już za parę dni - odpowiedział jej od razu.
W tym momencie w głowie Kiary rozpoczął się mętlik. Co jeśli król Księżycowej Laguny potwierdził nie tylko zaproszenie, ale także propozycję...Jak mu to przekaże, jeśli wszystko zostanie uzgodnione? Myślała, że będzie mieć jeszcze trochę czasu na przedyskutowanie tematu z Kovu, na wymyślenie czegoś, albo chociaż na jakieś wytłumaczenie. W tym momencie miała zupełną pustkę, a w środku czuła nie tylko stres, co strach i smutek. 

***
26 rozdział jest zakończony! 
Postanowiłam napisać ten rozdział trochę od innej strony, Tym razem jest on niecodziennie tylko i wyłącznie od strony dorosłych. Zero maluchów, tylko dorośli, a szczególnie Kovu i Kiara. Troszkę więcej o Saeti, jednak mogę powiedzieć na zachętę, że jeszcze możemy się o niej więcej dowiedzieć później ;) Co sądzicie o całej sytuacji na Lwiej Ziemi? I wybacz mi ty biedny Kovu za brak snuuuu, ale ktoś musi jednak nie spać, wypadło na ciebie~ I dlaczego Kiara ma takie odczucia co do propozycji...Właśnie propozycja.Czego ona może dotyczyć?...
Chciałam serdecznie podziękować za wszystkie komentarze, jakie dostałam! Każdy z nich przeczytałam, i nie uważam żadnego za spam, a wręcz za wielkiego kopa, abym ruszyła w końcu swoje cztery litery do roboty! 💗 
Także chciałam podziękować mojej drogiej przyjaciółce, która pilnowała mnie, abym przypadkiem nie usnęła, czy nie uciekła podczas pisania tego rozdziału! xD Zapraszam na jej wattpada jeżeli jesteście zainteresowani ^^
[Zostanę za to zabita, ale trudno xD] 
Mam nadzieję, ze rozdział się Wam spodobał, może zaciekawił, a może zawiódł z powodu, że większa część dzieje się w czasie poprzednich wydarzeń. 
Dziękuję Wam za wytrwałość w czekaniu na te kolejne rozdziały oraz za ciągłe czytanie historii!!
Pozdrawiam wszystkich!! ^^

piątek, 12 kwietnia 2019

Rozdział 25

Ciepły uśmiech

Spotkanie z nowym opiekunem, a raczej sposób w jaki się poznali był bardzo nieoczekiwany. Lwica wydawała się interesująca, żadne z młodych lwiaków nie pomyślało nawet, że ta nieznajoma postać, może być osobą, z którą będą, chcąc, czy nie chcąc blisko przez następny, nieokreślony okres czasu. Jakże zabawna dla czerwonookiej była ich reakcja. Osłupiałe miny, szczęki można by rzecz wręcz do ziemi sięgały, oczy szeroko otwarte, a w nich zdziwienie. Pierwszy, który otrząsnął się był Koda. Od razu przybrał obrażoną minę, zmarszczył brwi i odwrócił się do reszty.
- Chodźcie, idziemy. - prychnął patrząc po wszystkich, nie pozwalając sobie spojrzeć ani na Saeti, ani na Kovu. 
-Ale...- zaczęła Leah, jednak brat ruszył do jaskini bez słowa, podobnie jak reszta. 
Naku od razu ruszył z zielonookim, podobnie jak Idia. Avi pewnie prychnęła pod nosem, znikając w jaskini. Oburzyła się, coś takiego w ogóle miało miejsce. Marbi natomiast niepewnie spojrzała na swojego przyjaciela. Zwróciła wzrok w stronę dorosłych, ruszając się z miejsca i idąc za resztą.  Sakka spojrzał na Leah, która wciąż siedziała i patrzyła na dwójkę, miał do niej podejść, jednak uprzedziła go Aidi, która położyła jej łapę na ramieniu. Gdy lwiczka z grzywką spojrzała w jej stronę, ruda skinęła na nią głową, tym samym prowadząc ją do jaskini. Jasna wzięła głęboki oddech dając się prowadzić w ciszy, Sakka do nich dołączył. Gdy ta zerknęła w jego stronę, ten leciutko się do niej uśmiechnął. Odwzajemniła to, a gdy tylko weszli do jaskini dołączyli do całej paczki. Czuć było, że atmosfera jest nieco napięta. Na twarzy każdego rysowały się inne emocje, Książę nie wytrzymując już po paru minutach wybuchnął:
- Poza tym, że dają nam jakiegoś opiekuna, do tego przedstawiają nam go niespodziewanie! 
- Do tego nieznajomą - wtrąciła brązowooka.
- Skąd ona w ogóle jest! Nigdy jej nie widzieliśmy i chcą, żeby się nami opiekowała! 
- Pierwsze spotkanie pierwsze oszustwo - wywróciła oczami Avi.
- I jak mamy jej zaufać? No powiedzcie mi jak?! - warczał na prawo i lewo, chodząc w kółko.
- Koda przestań tak łazić i paplać! Też jestem zła, ale nie musisz do diaska powtarzać wszystkiego co już wiemy! - odwarknęła zielonooka siostra. 
- Dlaczego niby! Mogę wyrażać swoją złość i nic ci do tego Idia! - odpysknął do niej. - A to, że stało się to co się stało, tym bardziej pozwala mi gadać o tym i gadać aż będą mieli tego wszyscy dość!
- On ma rację - powiedziała Avi marszcząc brwi. - No bo pomyślcie jak mogli nas tak potraktować! 
- Dzięki Avi! - powiedział Koda na głos wciąż podburzony. 
- Nie mówię, że się z tobą nie zgadzam, mówię tylko, żebyś się zamknął!
- Hej! Uspokójcie się proszę was - wbiła się w rozmowę biała lwiczka. - O co teraz krzyczycie na siebie? Przecież wszyscy jesteśmy w tym samym...
Niebieskooka mówiła spokojnie i delikatnie, a za razem w jej głosie była pewność. Pierwszym spojrzeniem uraczyła brązowego lewka, później przeniosła wzrok na rudą.
- Nie ma sensu teraz rozdrabniać się o takie sprawy i kłócić o to czy ktoś coś mówi, czy nie - dodała lekko marszcząc nos, jednak wciąż na twarzy jej widniał spokój.
- Jeżeli on ma tak paplać cały czas o wszystkim co już każdy z nas wie bardzo dobrze, zamiast obmyślić coś konkretnego, to się nie dogadamy nigdy! - pufnęła dziewczyna.
Koda zazgrzytał zębami zdenerwowany i tupnął nogą warcząc pod nosem. Odwrócił się jednym szybkim ruchem oddalając się od reszty, powoli znikając za cieniem w głąb jaskini.
- No i co obrażasz się i idziesz? Serio! - Zmarszczyła nos zielonooka.
-Idia no nie dopiekaj mu już.. I tak już jest wściekły - wtrąciła Avi. - Do tego ma dużo racji.
- A czy ja mówię, że nie ma racji? - oburzyła się nieco. - Chcę tylko aby przestał tyle gadać i skierował się do konkretnych myśli, czyli co dalej.
- Ale dogryzając mu nic nie zdziałasz sama - dodała brązowooka.
- Idia też musisz faktycznie ochłonąć, także jesteś poddenerwowana..-mruknęła Leah.
- No to w takim razie udobruchajcie braciszka to pogadamy! Bo ja inaczej z nim nie mogę! - prychnęła.
Biała położyła na jej ramieniu łapę i skinęła głową, na znak, że z nim pogada. Była świadoma, że kłótnie dużo tu nie zdziałają, podobnie jak niepotrzebne złoszczenie się na siebie. Sama na nikogo się nie denerwuje, ponieważ nie widzi w tym sensu, dodając, że ma zupełnie odmienne poglądy niż inni, co do całej sytuacji z opiekunem. Niebieskooka oddaliła się od grupki, w stronę, gdzie poszedł chłopak.
Naku siedział dalej, niż bliżej całej grupki i patrzył jedynie w ciszy na wszystko. Co on sądził o tym wszystkim? Czy on w ogóle coś myśli co do tej całej sprawy? Czy go ta cała sprawa interesuje? Zadaje sobie w głowie cały czas te same pytania szukając odpowiedzi. "Nie wiem." Powtarzał za każdym razem. Czy chciał  takiej odpowiedzi od samego siebie? "Nie wiem." Znowu ta sama odpowiedź. Chłopak już nawet myślami nie był przy początkowym temacie. Odpłynął nimi zupełnie gdzie indziej. Z zadumania wyrwał go nagle głos kolegi. Jasny lewek przysiadł obok niego.
- Ciekawe co dalej będzie - mruknął
-Oh.. Sakka - pokręcił szybko głową brązowy, otrząsając się. - Tak...tak
Sakka wziął głęboki oddech prostując się. Przymknął na moment oczy. Przed nimi dziewczyny wciąż prowadziły dyskusję o całym zamieszaniu, za nimi młoda para - o ile nie każdy, to na pewno Sakka widział między nimi te iskierki - stara się omówić sprawę, tak ich dwójka siedzi i patrzy na to wszystko.
- Ostatnio dużo się dzieję, zauważyłeś? - spytał uchylając oczy i zerkając nieco na ciemniejszego.
- Tak... powiedziałbym, że nawet za dużo - odparł bez większych emocji, nie odrywając wzroku, wciąż patrząc przed siebie.
Jasny lewek odwrócił na moment wzrok, po chwili kładąc łapę na nim i powiedział:
- Jeśli coś będzie cię gnębić, wiesz, że jestem tu dla ciebie, tak jak my wszyscy. Jesteśmy przyjaciółmi, zawsze możesz na nas liczyć - uśmiechnął się ciepło i przyjaźnie do niego.
Naku w końcu uraczył kolegę swoim spojrzeniem. Przez moment patrzył na niego z lekko uchylonymi ustami, jednak po chwili odparł lekko kiwając głową:
- Nie wiem o co ci chodzi. Daj mi spokój, co?
- Jasne..- mruknął spokojnie.- Po prostu...Chcę, abyś o tym pamiętał
Młody zwrócił swój wzrok na ziemię, zabierając łapę z ciemnego,po czym skierował znowu przed siebie. Zielonooki przypatrzył się starszemu nieco koledze. Dawno nie przyglądał się żadnemu ze swoich znajomych. Sakka wydał mu się teraz nieco wyższy niż te paręnaście dni temu. Dziwi go to, że wciąż siedzi przy nim, skoro przed chwilą go spławił. Powinien iść do reszty, a nie go denerwować. Czy on go denerwuje teraz swoją obecnością? Może.
- Musisz tu siedzieć? - fuknął Naku.
- Huh? Ah przepraszam cię - zaśmiał się zawstydzony. - Po prostu pomyślałem, że -
Przerwał mu wtedy donośny głos Avi
- Chłopaki a wy co o tym myślicie? - Spytała podchodząc do dwójki, tym samym kierując wzrok reszty na nich.
Jasny odchrząknął w tym momencie i zaśmiał się cicho, pocierając łapą o grzywę.
- Heh, wszystko zaczyna się kręcić
- Nic większego o tym nie myślę - powiedział bez emocjonalnie Naku.
Sakka zerknął na niego, natomiast Avi usiadła obok niego, opierając się nieco i z szerokim uśmiechem spytała:
- No coś ty, musisz coś o tym myśleć
- Ehh - westchnęła Idia - No to jesteśmy zorganizowaną grupą, serio
Wywróciła oczami, na co Naku zmarszczył nieco nos, jednak się nie odezwał.
-Hej, ale w końcu jakoś z tego wyjdziemy - dodała Aidi patrząc po wszystkich - No bo co tam opiekun, nam by się nie udało?
Idia znów wywróciła oczami na to i pokręciła głową, mając zamiar coś dodać od siebie, ale Leah ją uprzedziła.
- Może nie musimy sobie wcale dawać sobie z tym rady... Może posiadanie opiekuna nie będzie takie złe? Wydaje się być miła i fajna.. - mruknęła jasna lwiczka nieco ciszej, niepewnym nieco głosem.
- Oni chcą, żebyśmy tak myśleli - powiedziała Avi podchodząc do niej, tym samym odrywając się od Naku. - A później co? Więcej zasad, więcej zakazów, kary! Ja temu mówię nie!
- Pani Saeti nie wygląda na taką...
- Nie wygląda nie wygląda, a później będzie klops! - szara zrobiła kółko wokół własnej osi i na koniec usiadła.  - Później już nic nie zrobimy
- Rozumiem, ale... - powiedziała cicho lwiczka, ale się zatrzymała - Masz chyba rację...
Odwróciła ona lekko wzrok. Nie była co do tego pewna. Wcale, a wcale. Niezbyt popierała myślenie brązowookiej, pomimo, że przyznała jej rację. Idia spojrzała na siostrę, lekko karcąc ją wzrokiem. Ruda widziała, co znowu jej siostrzyczka zrobiła, Przecież widać po niej całej, że myśli inaczej! Już wie, że będzie musiała z nią o czymś pogadać.
- No więc jak? Co robimy? - Spytała Aidi patrząc po wszystkich, czy ktoś ma jakiś pomysł.
Wtedy odpowiedział jej głos księcia.
- A co mamy robić? Działamy razem i nie dajemy się opiekunce - powiedział pewnie, idąc u boku z Marbi.
- Jak humorek wrócił? - zaśmiała się Aidi.
- Humorek cały i zdrowy - odparł Koda unosząc kącik ust.
- Całe szczęście - dodała Idia i spojrzała na Marbi lekko skinając głową na podziękowanie, że doprowadziła brata do porządku.
Niebieskooka odpowiedziała lekkim uśmiechem na to.


- Koda...- podeszła do przyjaciela, który niczym w gorącej wodzie kąpany chodził w jedną i z powrotem warcząc na wszystko.
-Co! - warknął odwracając się szybkim ruchem w stronę głosu, nieco się zawstydzając, gdy zobaczył przed sobą Marbi.  - Oh to ty Marbi...Wysłali cię po mnie?
Spytał unosząc brew lekko, będąc wciąż bardzo wkurzonym. Przecież on chce dobrze, a oni muszą uważać że robi coś źle! To on jest następcą tronu, dlaczego miałby się zamknąć, kiedy coś mówi?!
- Chcę po prostu porozmawiać Koda...- powiedziała spokojnie, siadając naprzeciwko niego.
Brązowy pomimo, że nie miał ochoty na rozmowy, głośno wypuścił powietrze z nosa i usiadł, a wręcz klapnął na ziemię mając odwróconą głowę w bok. Pewnie, że ją wysłali!
- O czym? - prychnął. - Na pewno nie mam zamiaru przepraszać!
- Nie o to chodzi Koda. Nie musisz za nic przepraszać nikogo. - Zaczęła, co zadowoliło wewnętrznie lwiaka, że nie tylko on tak sądzi. - Chciałam się zapytać, czy warto się tak denerwować na siebie?
- Nie ważne, czy warto czy nie, zdenerwowała mnie! A reszta nawet nic nie powie, no to co ja ta będę się pruł i próbował coś zrobić! - fuknął.
Dziewczyna przysunęła się nieco bliżej.
- Przecież wszyscy jesteśmy po jednej stronie..Wszystkim nie podoba się to, co się dzieje, ale naprawdę nie musimy się złościć na siebie - Mówiła próbując dotrzeć do brązowego na spokojnie.
- Nawet jeśli jesteśmy po tej samej stronie, to dlaczego niby mam być kwestionowany!
- Po prostu nie przechodziłeś do sedna, tylko o to chodziło, mogliśmy to na spokojnie wyjaśnić, bez żadnych kłótni
- Idia jakoś też się złościła do niej nic nie masz? - zmarszczył nos, wciąż stojąc przy swoim.
- Owszem, ale uważam, że powinieneś postąpić mądrzej w tym momencie i nie odpowiadać na ogień ogniem, tylko uniknąć kolejnego konfliktu między wami, nami, nieważne miedzy czym - mówiła, wyjaśniając. - Czemu to służy? Kłótnia, później kolejna kłótnia i znowu kłótnia. Nie lepiej to wyjaśnić na spokojnie i współpracować?
Lwiak nie odpowiedział jej. Przez moment zaczął się zastanawiać. To co mówi lwica nie było wcale głupie. Może faktycznie niepotrzebnie się zdenerwował? Ale on jest w końcu następcą tronu, powinni się jego słuchać! Jednak wciąż Marbi miała w tym cień racji... Przez dłuższą chwilę siedzieli tak w ciszy, brązowy lwiak przemyślał trochę to.
- Nie chcę ci plątać myśli Koda - odezwała się w końcu znowu biała. - Ale myślę, że takie myślenie może ci pomóc nie jeden raz. Do tego sam dużo nie zdziałasz, nie ważne, jaką rangę, czy ile siły masz w sobie. Współpraca to podstawa nie sądzisz?
Uśmiechnęła się lekko do niego.  Zielonooki wziął głęboki oddech.
- No może dobrze mówisz...
- To nieważne, czy dobrze mówię, czy nie - pokręciła głową - Ważne jest to, co z tego wyniesiesz
- Uhhh..- jęknął chłopak. - Dlaczego musisz być taka mądra!
Biała nieco się zarumieniła na to. Delikatny uśmiech na jej twarzy nie znikł, a zaśmiała się jedynie cicho.
- Możesz wynieść z mojej paplaniny jakieś mądre rzeczy głuptasie, nie przesadzaj
- Mądre rzeczy, które ty wypowiedziałaś, więc to wskazuje na to, że ty jesteś mądra.
- Tak tak.. - mruknęła kiwając głową na boki.
Dwójka siedziała tak przez jeszcze pewien czas. Koda zdołał się już uspokoić, roześmiał się, a także zmotywował do działania. Dziewczyna działa na niego naprawdę pobudzająco. Jest cudowna! To właśnie dlatego chce ją za swoją królową.
- Jestem gotowy Marbi - powiedział podnosząc się. - Uspokojony jak tylko się da
Ta zaśmiała się na to i sama się podniosła.
- Na te słowa czekałam - odpowiedziała wesoło.
Dwójka ruszyła w stronę, w którą była ich cała grupka. Za nim jeszcze do nich dołączyli, dziewczyna powiedziała do niego idąc przy jego boku.
- Chciałam tylko dopowiedzieć, żebyś wiedział - zaczęła. - Uważam, że to wcale nic złego, że przyznali tu opiekuna. Może faktycznie się przydać.
-Huh? - spojrzał zdziwiony na białą.
Nie spodziewał się, że Marbi popiera całą sprawę z opiekunem... Dlaczego w takim razie przyszła go uspokoić i zmotywować do współpracy, skoro nie zgadza się nawet z nimi. Przecież dzięki temu całe plany na zniesieniu rangi opiekuna mogły się posypać przez ich kłótnie, więc dlaczego? Myśląc tak, zobaczył wtedy ten miły i ciepły uśmiech niebieskookiej zwrócony do niego. Tak..Przecież to Marbi w końcu... Jego kochana Marbi. Odwzajemnił jej pewnym siebie uśmiechem. Słysząc pytanie zadanę przez Aidi, nie zawahał się przy udzieleniu odpowiedzi.
- A co mamy robić? Działamy razem i nie dajemy się opiekunce - powiedział pewnie.

Zaangażowani w te wszystkie rozmowy, czy kłótnie, a teraz rozwiązania, mało co wiedzieli, że na skałce w środku siedziała młoda opiekunka, przysłuchując się wszystkiemu z lekkim zaradnym uśmiechem. Nie zdołali się nawet zorientować, kiedy weszła do środka, tak samo kiedy wyszła. Czując ciepło słońca na sobie, oraz jak wiatr rozwiewa jej futro przymknęła oczy na moment. Wzięła głęboki oddech, uchylając po chwili oczy.
- Młodzi są naprawdę ciekawi. Czuję, że dadzą mi popalić - zaśmiała się.
- Dlatego wziąłem ciebie do tego zdania. Wiem, że uwielbiasz wyzwania - odparł jej Kovu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała zadowolona. - Zobaczymy, czy dadzą sobie ze mną tak łatwo radę. Ale widzę, że oni też są nie lada paczką.
- Oj zdaję sobie z tego sprawę lepiej niż myślisz - lew także się zaśmiał, gdy w tej chwili na horyzoncie zobaczył lecącego w ich stronę Zazu z wiadomością. - Już jest.
- Królu Kovu! - powiedział, gdy tylko wylądował ptak, kłaniając się przed królem.
-I jak Zazu? - spytał. - Jaka jest ich odpowiedź?
Kovu niecierpliwie czekał na jego wiadomość, wręcz wbijając powoli pazury w skałę, na której stali.
- Ich odpowiedź - zaczął przerywając na moment, aby zaczerpnąć powietrza.
-Jest? - spytał Kovu chcąc poznać odpowiedź jak najszybciej.
- Jest pozytywna. - dokończył.

***

25 rozdział uznaję za napisany! Mam nadzieję, że się wam podoba jak wyszedł ;) Małe konflikty, może i szybko zażegnane...A może jednak nie? Wiem jedno! Czas rozwinąć trochę naszych drugoplanowych bohaterów! Dlatego można się ich spodziewać więcej w kolejnych notkach ^^  Więc dłużej nie zanudzam i dziękuję za czytanie! Mam nadzieję jeszcze raz, ze wam się podobała, i przepraszam, że musicie na te wszystkie notki tak długo czekać! Jak mówiłam mam naprawdę dużo na głowie i nie daje rady napisać nawet tego jednego rozdziału na miesiąc za co was przepraszam :c 
Ale tutaj oto 25 rozdział zakończony! Kolejne dramy? A może jakieś ciekawe rozwiązania! Co będzie dalej? Na co dostał pozytywną odpowiedź Kovu? Dlaczego tak się niecierpliwił? Jak lwiaki poradzą sobie z opiekunką? A jak ona poradzi sobie z nimi? Zobaczymy w następnych rozdziałach! 
Dziękuje za czytanie i pozdrawiam wszystkich! <3