sobota, 14 lipca 2018

Rozdział 24

  Opiekun

 

- Co?! - Oburzył się ciemny lwiak.
- Tak, dobrze usłyszeliście - odpowiedział dorosły zielonooki.
- Nie zgadzam się! - warknął młodszy.
- Przestań Koda...-mruknęła jasna lwiczka.
-Koda nie warcz mi tu - powiedział Kovu posyłając surowe spojrzenie synowi.
- Nie chce! Nikt z nas nie chce być kontrolowany! - znowu warknął lwiak.
- Cisza. Powiedziałem co miałem i macie się do tego dostosować...To dla waszego dobra. - Zakończył rozmowę schodząc z Lwiej Skały. - Po południu wszystko zostanie ustalone.

***

Jest południe. Jeszcze zostało trochę czasu, za nim do młodych lwów miał dołączyć opiekun. Dokładnie tak. Młodzi mieli dostać opiekuna z rozkazu Kovu. Lew aż trochę żałował, że nie zrobił tajnie. Koda sprzeciwiał się temu pomysłowi, wzbraniał się wszystkimi czterema łapami. Ale nie tylko on. Dziewczyną także nie podobał się pomysł bycia obserwowanym całe 24 godziny na dobę. Nikt nie lubi być pod kontrolą, a już w szczególności nie dzieciaki. Cała trójka stwierdziła, że muszą o tym powiedzieć reszcie. Oczywiście wybuchła wielka awantura o to, każdy się tego mógł spodziewać.
- Jak to opiekun? - oburzył się Naku, który powoli na nowo integrował się w swojej ekipie.
- Nie wierze że naprawdę chcą nam to zrobić! - Avonna zdenerwowana aż tuptała nogami z jednej na drugą stronę.
-Ale naprawdę mogą tak po prostu przydzielić nam kogoś takiego? Przecież nie da rady utrzymać nas na oku! Co jeśli dadzą każdemu z nas po jednym? - Zaczął się zastanawiać Sakka.
- R-rozumiem, ze się o nas martwią, ale nawet dla mnie to mała..przesada..-wtrąciła nieśmiało Leah.
- Mała? Siostra to naprawdę duża przesada...Niedługo będą chcieli wiedzieć o czym śnimy! - prychnęła Idia.
Nagle na większy kamień wskoczył Koda i chrząknął głośniej.
- Słuchajcie nie pozwólmy nami tak kontrolować! Tak nie powinno być! - krzyknął.
- Ale oni są dorośli Koda, co my możemy? - dodała Marbi.
- Ależ możemy! Patrzcie ile nas jest. Nawet jeżeli dadzą każdemu z nas opiekuna, my sobie z nimi nie poradzimy? Przecież w kupie jesteśmy nie do pokonania! Zawsze wygrywamy w zespołowych zabawach z innymi!
- Ale to nie jest zabawa...- mruknęła niepewni lwiczka z grzywką.
- Ale Koda mądrze mówi! - Powiedziała nagle Aidi. - No czy to co mówi nie jest prawdą? Czy to zwykła zabawa, czy prawdziwy problem, czy w grupie nie jest siła?
- Dokładnie! - zawołał brązowy. - No jak mam was inaczej przekonać? Zaufajcie mi, jeżeli będziemy działaś w grupie uda nam się na pewno!
- Ehh jak ja się nie lubię z tobą zgadzać braciszku..- westchnęła Ruda, oczywiście wcześniej posyłając niezadowolone spojrzenie Aidi.
- No to kto jest ze mną w takim razie?
Między lwiątkami wybuchły wiwaty i okrzyki. Leah patrzyła z uśmiechem za to na brata. Czasem potrafił być strasznym dzieckiem, ale kiedy trzeba potrafi się zachować jak na księcia przystało. Gdy brat zszedł ze skałki, a wszyscy zaczęli ze sobą gadać, ta pogratulowała mu szczerze.
- Byłbyś naprawdę świetnym królem - uśmiechnęła się.
- Serio tak myślisz? - spytał unosząc brew.
- Ona to wie, tak jak i ja - wtrąciła się Aidi. - Naprawdę dobra robota
-Dziękuje dziewczyny...zaraz zacznę się rumienić - mruknął machając na siebie łapą.
Obie się zaśmiały z niego. Do grupki podeszła wkrótce też i biała lwiczka. Usiadła przy Leah i mruknęła:
- Gratuluję przemowy Koda
Na to młody od razu się zarumienił bez mówienia, na co Marbi się zaśmiała cichutko, po czym spytała:
- Czy wiecie może dlaczego zostaje nam przydzielony opiekun? To coś poważnego?
Za nim brązowy zdążył się pozbierać jasna odpowiedziała:
- Niestety nie, nic nam nie wiadomo. Tata nie chciał nawet z nami o tym dyskutować...- spojrzała tutaj na brata bo głównie to jego wina, bo zaczął się denerwować zbyt wcześnie.
- No co? - spytał. - Tata nie będzie mi mówić co mam robić! To, że jest królem nie znaczy, że jest nim też względem moich decyzji a w szczególności nie kiedy chce kontrolować życie nas wszystkich!
-Koda...- mruknęła cicho Leah.
Aidi wtem odwróciła się w stronę Idii. Czuła od samego początku jej wzrok na sobie. Przeprosiła resztę i podeszła do niej. Musi z nią zamienić parę słów. Księżniczka - oczywiście było po niej widać niezadowolenie - odeszła mały kawałek, kiedy obie się spotkały oko w oko.
- A więc Idia...
-Aidi...-zmarszczyła nos.
-Posłuchaj chcę z tobą porozmawiać o..tym - wskazała na nią.
-Porozmawiać? O czym ty chcesz niby rozmawiać? - Prychnęła.
- Ja...- odwróciła lekko głowę w bok - Chciałabym wiedzieć..dlaczego się tak do mnie przyczepiłaś?
- Przyczepiłam? JA? - parsknęła wręcz. - Nie wiem o co ci chodzi.
- Widzę przecież, że mnie nie lubisz. Cały czas się na mnie krzywo patrzysz, wciąż o mnie pleciesz głupoty. Dlaczego?- spytała.
Lwiczka wyglądała na naprawdę zranioną. Kontynuowała:
- Rozumiem, że może uważasz, że do was nie należę..że jestem obca, odludkiem...Ale staram się tutaj wpasować..Zacząć żyć od nowa...Czy naprawdę tak bardzo mnie za to nienawidzisz? Za chęć bycia w końcu sobą?
-He? Sobą? - podeszła do niej marszcząc brwi. - Czy ty masz mnie za głupią?!
-Ja.. - spuściła głowę -..Naprawdę chcę się z tobą zaprzyjaźnić..Ale ty nie dajesz mi nawet dojść do siebie..
Aidi zmarnowana spojrzała jeszcze raz na nią. Zielonooka jednak wyglądała na niewzruszoną jej wysiłkiem. Idia patrzyła na nią tylko z lekką pogardą i cicho prychnęła. Ta smutno westchnęła, gdy nagle na na drugą naskoczyła Avi ze śmiechem.
- Co tak same tu hehe? - spytała i zauważył, że sytuacja między nimi wygląda na nieco napiętą - Oł..czyżbym przyszła w złym momencie?
-A-Ależ nie! - powiedziała szybko Aidi z udawanym uśmiechem. - Po prostu rozmawiałyśmy hehe
Zaśmiała się słabo i dodała:
-Wracajmy lepiej do reszty
Ruszyła, ale lwiczka z grzywką schodząc z Idii zapytała jeszcze nieco zmartwiona:
-Id na pewno wszystko w porządku?
-Hm?..A tak..Jak najbardziej - odpowiedziała. - Omawiałyśmy po prostu pewną rzecz...Ale to nic takiego
Machnęła łapą. Avi zrobiła lekki grymas, gdyż czuła, że to nie taka drobnostka, ale odpuściła. Wywróciła oczami i ruszyła obok Rudej do reszty.
-Mam nadzieję, że uda nam się przegonić tego kogoś kogo nam przydzielą - mruknęła brązowooka.
- Taa...Ale wierzę w brata. Może nie zgadzamy się często i kłócimy, ale wiem, że zrobi tak, aby było dobrze - powiedziała z uśmiechem, rozluźniając się przy tym trochę od sytuacji sprzed chwili.
Dobrze, że jej przyjaciółka wkroczyła, bo miała jej już wygarnąć to i owo. Młodej ta rozmowa tak naprawdę dała głęboko do myślenia. Ta wyglądała na faktycznie zranioną.. Ale wciąż jej nie ufa. I ona bardzo dobrze wie, że nie o to jej chodzi. Parę smutnych słówek nie zmieni jej zdania! Gdy wszyscy zebrali się w jednym miejscu jeszcze dosyć długo trwały rozmowy na temat co zamierzają zrobić. Nawet nie spodziewali, kiedy zleciały godziny. Słońce zaczęło powoli zachodzić, a oni mieli wstawić się już dawno na Lwiej Skale, aby został im przedstawiony ich nowy opiekun. Lwiaki jak na razie postanowili strajk. Mają zamiar zostać w miejscu w którym stoją i się z niego nie ruszyć. Jeżeli to nie zadziała, następnym w kolejce jest protest i strajk głodowy. Nic ich nie ruszy! Minęła kolejna godzina odkąd mieli wrócić, ale śladu po żadnym dorosłym brak.
-Emmm..Oni nas szukają prawda?..- spytała Idia rozglądając się.
- Na pewno! - powiedział optymistycznie Sakka - Tak mi się wydaje przynajmniej...
-To zaczyna się robić trochę bezsensu..- mruknął markotnie Naku.
-Nie zapeszaj Naku! - skarcił go Koda. - Jak nas znajdą, pokażemy im, na co nas stać!
- O ile nas w ogóle szukają - dodała biała.
- Na pewno nas szukają! - zapewnił ją brązowy lwiak. - A więc stoimy tutaj do skutku.
Przytaknął królewicz. Siedzieli w jednym miejscu przez  długi czas. A młodzi czuli jedynie jak im ten czas się niemiłosiernie wydłuża. Większość zaczęło już to nudzić, a niektórzy w to wątpić. Wśród grupki padła nawet propozycja powrotu. Byli dosłownie zmęczeni siedzeniem - czego chyba żadne z nich by się nie spodziewało. Wszyscy zaczęli być markotni. Leah zaczęła powoli się niepokoić, Idia marudzić, Avi zaczęła zasypiać, Sakka okropnie się nudził, nawet rozmowa nie pomagała. Naku leżał i jedynie patrzył pusto w przestrzeń, aż trochę żałując, że nie został w domu. Aidi wytrwale siedziała wraz z Kodą i Marbi. Idia co chwila zerkała na drugą rudą, jednak jak tamta zauważyła to, postanowiła przestać. Westchnęła i zaczęła myśleć trochę nad rozmową z nią. Nie wie naprawdę co ma o tym myśleć już..Przecież jej się to nie wydaje! Jest podejrzana! Nie, na pewno się nie myli. Chcąc poruszyć rozmowę, nagle wszyscy usłyszeli czyiś głos.
- Nie robi się już późno?
Młodzi odwrócili się w stronę kobiecego głosu za nimi. Na skale leżała ciemnobrązowa lwica, której oczy świeciły się soczystą czerwienią. W jednej chwili Kodę przeszły ciarki widząc ślepia lwicy. Ta nagle zeskoczyła i usiadła tuż przed młodymi. Na twarzy miała przyjemny uśmiech, wzrokiem przechodziła z jednego lwiaka na kolejnego, jakby ich zliczając. Chłopcy, gdy lwica tylko przybliżyła się aż zamarli w środku, nawet przelęknięcie Kody zniknęły w jednej sekundzie. Kobieta była naprawdę przepiękna. Miała piękne oczy, cudowne futro, aż dech zapierało. Pod jej ślepiami niczym wymalowane widniały podobne do siebie ciemniejsze wzory. Jej głos natomiast był wręcz nieziemski, przyjemny dla ucha, a za razem czuć było tą małą pikanterie w nim. Szkarłatno oka  obeszła ich dookoła wciąż na twarzy utrzymując ten miły uśmiech.
- Macie zamiar tutaj spędzić całą noc? - zaśmiała się. - Nie będzie wam zimno?
Uniosła brew i usiadła obok nich. Pomimo, kiedy pierwszy raz ją zobaczyli się przelękli, jak ta tak chodziła i wręcz koiła swoim głosem, od razu ich spojrzenie na nią złagodniało. Czuć było, jakby potrafiła ich przekonać do wszystkiego przez swoją mowę i spojrzenie. Miły uśmiech na twarzy, wzrok nieco rozbawiony na ich widok, a do tego jeszcze była przepiękna. Młodzi aż zaczęli jej się przypatrywać, gdyż nie tylko chłopcy oniemieli przez jej urodę. Dla młodych lwiczek wydała się naprawdę śliczna i się nią zafascynowały. Lwice naprawdę bawiły ich mordki, które ją okrążały. Maluchy zaczęły ją pytać skąd jest, kim jest, co tu robi, na które pytania nie nadążała nawet odpowiedzieć. Młodzi nie kojarzyli jej, zaczęli snuć domysły, że jest to ktoś z innej Ziemi. Ta aby zakończyć w końcu ich pytania których było jakby nieskończoność powiedziała:
-Wybieracie się na Lwią Skałę?
Maluchy spojrzały na siebie. Wszyscy  byli już bardzo zmęczeni. Nie mieli ochoty siedzieć tu kolejne godziny, bo dorośli chyba tak nagle o nich zapomnieli. Kiedy chcą, aby ich szukali tego nie robią, a kiedy nie chcą to na złość aż udaje im się to za szybko! Leah w końcu  widząc wszystkich zmarniałe, a bardziej wymęczone miny, do tego lwica stojąca przed nimi nie wyglądała jakby miała coś złego na myśli dlatego odezwała się:
- Tak...Mieliśmy się powoli zbierać, ale - spojrzała na Kodę, który potrząsnął nieco głową. - Ale jeszcze nie teraz.
Uśmiechnęła się niepewnie. No bratu zależało na tym bardzo, nie mogła tak po prostu mu zniszczyć nadziei.
-Och, a wielka szkoda..- powiedziała starsza. - Miałam nadzieję, że dalibyście radę mnie zaprowadzić
Zaśmiała się niezręcznie, ale w przyjazny sposób.
- Wyglądacie na osoby, które znają dobrze te okolice, i pomyślałam, że  bylibyście tak mili poinstruowalibyście mnie jak tam dojść. Widać, ze jesteście naprawdę kochaną paczką, chętną do pomocy...Ale chyba będę musiała sama tam dojść - westchnęła smutno.
Koda spojrzał od razu tej lwicy w oczy. Tak ładnie o nich mówi...Wszystkie teraz spojrzenia utkwiły na nim. Przyjaciele kiwnęli głowami w stronę starszej, aby ten zagadał. Jego siostry skinęły głowami aby tak zrobił. Westchnął głośno i podszedł do niej wypinając klatkę piersiową.
-Ma pani szczęście, że trafiła na nas! Drużyna chodźcie! Zaprowadzimy tą piękną lwicę do domu! -powiedział dumnie.
Idia wywróciła oczami, natomiast Leah zaśmiała się, i nie tylko ona, Marabi także cicho zachichotała. Ciemna także się zaśmiała:
-Ohoho wiedziałam, że mi pomożecie kochani!
Cała grupa wyruszyła w stronę Lwiej Skały. Nie mieli bardzo dużo do przejścia, jednak zajmie im to na pewno dłużej niż parę minut. Starsza była wciąż obtaczana  pytaniami o niej, ale znowu na żadne nie dała rady odpowiedzieć, gdyż, gdy już miała zacząć, ktoś zadał jej kolejne pytanie i tak w kółko. Po dłuższym czasie w końcu ona spytała:
-A może wy opowiecie mi coś o sobie? Co wy na to? - uśmiechnęła się zerkając na nich.
Prawdziwego autora niestety nie znalazłam, ja JEDYNIE przerobiłam arta, nie należy on do mnie!
Wszystkim spodobał się jej pomysł. W końcu chyba każde lubi powiedzieć coś o sobie więcej, nawet ci mniej śmiali. Koda oczywiście chciał zacząć. Opowiedział o sobie jako o bardzo odważnym, wszystko wiedzącym lwie, który zna się na wszystkich okolicach tu. Mówił o sobie jako o strasznie mądrym, pomimo, ze niektórzy - tu patrzył na Idię - tego nie potwierdzają. Opowiedział o tym, jak waleczną ma duszę, ale za nim zdążył się rozgadać, ruda siostra przejęła pałeczkę i zaczęła mówić o sobie. Powiedziała, że wprawiona już jest w przerywaniu bratu, gdy zaczyna zbyt gwiazdorzyć, na co tamten prychnął oczywiście. Wspomniała, że nie da sobie tak łatwo decydować o sobie - szczególnie po sytuacji przez którą uciekła, o czym oczywiście nie wspomniała. Zahaczyła także o swoją pomysłowość, stanowczość oraz upór, czy jak to ona musi wszystko naprostowywać. No ma silną łapę dziewczyna. Pozwoliła dalej mówić Leah. Jasna skromnie jedynie powiedziała, że nie widzi w sobie niczego szczególnego do powiedzenia i dodała jedynie o tym, że nie lubi kłótni, i stara się być życzliwa dla wszystkich. Ale inni ją wspomogli i wykomplementowali ją po całości. Miedzy innymi Sakka wspomniał jaka ona to kochana i urocza, Marabi od razu powiedziała oo jej miłych zachowaniach, czy rodzeństwo zawiadomiło, że ich malutka siostrzyczka jest ich głosem rozsądku. Brązowooka aż się zarumieniła przez wszystkich. Każde z młodych powiedziało kilka słów o sobie, zaczęto pogaduszki, pożartowano. Za nim się spostrzegli byli już na miejscu. Lwiaki naprawdę przez te paręnaście minut zdążyło polubić starszą lwicę, której imienia jeszcze nie poznali. Nawet pozwolili sobie mówić przy niej o opiekunie, którego mieli dostać. Gdy byli na górze, czekał na nich już Kovu. Zielonooki skinął głową na nich widząc ich całych i lekko się uśmiechnął. Koda widząc tatę prychnął wciąż obrażony i odwrócił wzrok. Idia go lekko szturchnęła, a po chwili zwróciła się do starszej:
-Jesteśmy, oto Lwia Skała - uśmiechnęła się do niej.
-Dobrze Cię widzieć Saeti - powiedział Kovu wstając.
- Tak jak mówiłeś Kovu wszyscy są strasznie kochani - zaśmiała się lwica.
W tym momencie wszyscy osłupieli. Czyli oni się znają?! I król mówił jej o nich wszystkich?! Zdezorientowani patrzyli to na nią, a to na niego.
- Ah maluchy, mieliście dostać po południu informacje dotyczące waszego opiekuna. - Zaczął brązowy lew. - Poznajcie Saeti. Ona będzie się wami zajmować od dzisiaj.
-Miło was poznać - zaśmiała się i uśmiechnęła się do niech wesoło.
Wszyscy znowu spojrzeli po sobie, po czym skierowali wzrok na ciemnobrązową lwicę. Otworzyli szeroko oczy i wszyscy wręcz krzyknęli zaskoczeni:
-HEEEEEEEEEEEE? 

***
A więc oto nowa nocia x3 Jak zauważyliście wprowadzam kolejne postacie~ Chciałabym zadać wam pytanie, co sądzicie o naszej nowej opiekunce Saeti? Co myślicie o całej tej sytuacji? Czy Kovu dobrze podjął decyzje? Czy jednak może jet to zupełnie niepotrzebny zabieg? A jak dalej potoczy się relacja między Idią, a Aidi?  Wszystko rozwiąże się w następnych nociach, a tym czasem zapraszam do pisania waszych opinii na ten temat ^^
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał x3
Pozdrawiam Wszystkich! :3